Uncategorized

Rozdział z książki Wendy Simmons “My Holiday in North Korea”.

Była już późna niedziela, kiedy Starsza Opiekunka przyniosła mi wiadomość. Moja poniedziałkowa wizyta w apogeum miłości Wielkiego Wodza – w Pałacu Kumsusan – gdzie Kim 1 i Kim 2 są trzymani w lodzie, w swoim szklanym mauzoleum/biurze, skąd zarządzają wszystkim z zaświatów – została odwołana.

Ponieważ tak jak mnie poinstruowano miałam ze sobą eleganckie ubranie konieczne do takiej wizyty, przez co musiałam wziąć dodatkową parę butów – trudno mi było ukryć niezadowolenie. Nie zamierzałam się poddać.

JA: Dlaczego wyjazd odwołano?
STARSZA OPIEKUNKA: Bo jest zamknięte.
JA: Dlaczego jest zamknięte?
STARSZA OPIEKUNKA: Tak. Jest zamknięte.

Ponieważ każda godzina musi mieć swój zaplanowany program – nie należy zapominać jak wspaniała jest Korea – moja NoKo koteria nie marnowała czasu starając się czymś wypełnić następny poranek, obecnie wolny od 9:00 rano do 10:00 rano.

Starsza Opiekunka preferowała zamienniki jeden gorszy od drugiego, ale byłam nieugięta i kiedy z wahaniem zaproponowała mecz piłkarski, gwałtownie zakrzyknęlam: mecz piłkarski!

Obrzuciła mnie desperackim, proszącym wzrokiem, który mówił: “Błagam cię nie wybieraj meczu pilkarskiego”, jednocześnie głośno pytając: Jesteś pewna? Jesteś pewna?

Ukłuło mnie lekkie poczucie winy. Tak. Jestem pewna i przy okazji proszę o poprawienie mojego programu tak, abym mogła zobaczyć cały mecz.

Burza telefonów. DYSKUSJA zanim Starsza Opiekunka przyniosła mi dobre wieści: akurat w czasie mojej wizyty ma się odbyć profesjonalny mecz piłki nożnej. Poniedziałek rano, 9:00. Jestem szczęściarą!

Przybyłam punktualnie co do sekundy na dziewiątą (nie ma korków! nie ma spóźnienia!), jadąc przez pusty parking Stadionu Kim Ir Sena na 50 tys. miejsc. Była to baza główna reprezentacji NoKo i byłe miejsce zawodów Arirang (coroczny, spektakularny, zsynchronizowany spektakl, w którym bierze udział 100 tys. uczestników) zanim zbudowano Stadion Pierwszego Maja Rungrado. Kierowca zatrzymał samochód na przeciw wejścia dla VIP-ów.

Zabrano mnie do pomieszczenia bez świateł i kazano czekać na windę (która oczywiście była wyłączona, tak jak wszystko w NoKo, co może być włączone i nigdy nie jest) w czasie kiedy moi opiekunowie i obsługa stadionu witała nas w niewielkiej odległości od schodów zajmując się DYSKUSJĄ.

Po 10 minutach moi opiekunowie wrócili w miejsce, gdzie czekałam razem z Kierowcą, w towarzystwie wymaganego w takiej sytuacji lokalnego przewodnika, operatora windy i mojego biletu na mecz. Operator windy wszedł do windy dla VIP-ów i ją włączył, ale nie miał szczęścia, winda nie ruszyła się z miejsca. Moją świtę zamurowało. Wszyscy uśmiechali się po czym wyszli z windy na dalszą DYSKUSJĘ. Po następnych pięciu minutach, kiedy wszyscy stali dookoła udając, że nic się nie dzieje operator windy uwijał się jak w ukropie aby wprowadzić windę w ruch. Zapytałam dlaczego nie pójdziemy schodami? Naliczyłam ich zaledwie 15. Odpowiedziały mi zamarznięte uśmiechy i potakiwanie.

Ku mojej uldze – bo nie mogłam już wytrzymać tej atmosfery zażenowania – operatorowi windy w końcu udało się ją włączyć i pojechaliśmy do góry, co zajęło jakieś 4 sekundy. Warto było czekać te 25 minut. Kiedy wjechaliśmy na piętro operator natychmiast wyłączył windę.

Wyszliśmy korytarzem na łososiowo-miętowy stadion, Starsza Opiekunka przepraszająco wyjaśniła, że na trybunach nie będzie zbyt wielu ludzi bo jest godzina dziewiąta w poniedziałek, więc ludzie są w pracy.

Chociaż raz powiedziała mi prawdę: na stadionie nie było zbyt wielu ludzi. Policzyłam około 40 osob.

Kiedy eskortowano mnie przez puste trybuny do mojej loży dla VIP-ów – co okazało się być składanym krzeslem, które pamiętało lepsze czasy – rywalizujące zespoły, Rzeka Amrok (w zielonych koszulkach) i Lekki Przemysł (w białych koszulkach) wyszły na boisko i rozpoczęły mecz.

Kibicowałam Rzece Amrok a moi opiekunowie Lekkiemu Przemysłowi. Publiczność mimo, że nieliczna gwałtownie i glośno dopingowała, ale nie zdołałam się zorientować komu.

Świeża Opiekunka na poważnie wciągnęła się w mecz, piszcząc kiedy moja drużyna zdobywała gola a jej pudłowała. Starsza Opiekunka spała przez wiekszość meczu. Przypuszczam, że niezbyt lubiła piłkę nożną. Obudziła się przez przypadek dokładnie w momencie, kiedy jej drużyna straciła łatwego gola i krzyknęła głośno i wyraźnie: Kurwa mać!

Czy powiedziałaś “kurwa mać”? – zapytałam wyginając się żeby widzieć jej twarz. Byłam tak zszokowana, że trzeba by mnie było z wrażenia odklejać od podłogi. To była prawdziwa reakcja (prawdopodobnie powodem było to, że zdała sobie sprawę, że śpi w pracy) po której i tak jej nie polubiłam.

W naszej strefie dla VIP-ów był także jakiś generał karcący swój zespół za każdym razem kiedy zawodnik popełnił pomyłkę. Siedziałl ze stopą opartą o łydkę drugiej nogi w spodniach podwiniętych do kolan, pokazując białe skarpetki, które nie pasowały do munduru. Po którymś fatalnym zagraniu rzucił ze złości swoją czapką. Starałam się nawiązać z nim kontakt wzrokowy – w końcu kibicowaliśmy tej samej drużynie – ale nigdy nie spojrzał mi w oczy niezależnie od tego jak długo się w niego wpatrywałam.

Niedaleko na podium stał samotny kamerzysta. Spędziłam kilka minut starając się dociec kiedy wyprodukowano tę kamerę i czy w ogóle cokolwiek nią nagrywano. Odpowiedź: kamera pochodziła z czasow kiedy ją wynaleziono i niczego nie nagrywała.

Nagle, podczas drugiej połowy meczu jak ulewa w słoneczny deszcz pojawił się spory tłum. Grupa kilkuset osób maszerowała w stylu NoKo – ścisłą formacją, w szeregach po pięć osób, wszyscy w mundurach lub uniformach i zaczęli zajmować miejsca na trybunach. Zauważyłam, że większość oglądała mnie a nie mecz, oszołomiona moją obecnością tak samo jak ja ich przybyciem.

Może wszystkim ludziom w okolicy pozwolono nagle opuścić pracę? Albo może byl to efekt tych wszystkich wcześniejszych DYSKUSJI, gdzie ktoś doszedł do wniosku, że normalnie zaplanowany na 9 rano mecz piłki nożnej będzie bardziej przekonywujący, gdy na trybunach zasiądą kibice? Nie mam pojęcia. Zespół któremu kibicowałam wygrał.

Czy rzeczywiscie był to prawdziwy, zaplanowany na poniedzialek o 9 rano mecz piłkarski? A ja byłlam super szczęściarą, bo akurat miałam okienko w moim programie, które czymś trzeba było wypełnić? Prawdopodobnie miałam ogromne szczęście i skłonność do niezwykłych przypadków.

A może… to dla mnie zorganizowano cały mecz piłkarski (minus kilka tysięcy kibiców) w czasie poniżej 12 godzin? Uznałam, że jest to absurdalne, egomaniackie, lunatyczne, paranoiczne aby uznac to za prawdziwe.

To paradoks Północnej Korei. Jest niezgłębione, jak kraj bez elektryczności (oprócz wielu innych rzeczy), mógłby coś takiego stworzyć dla jednej osoby? Ale w tym samym czasie ludzie tu mieszkający są wlasnością Partii, więc jest bardzo prawdopodobne, że jakaś gruba ryba powiedziała: “zabierzcie 5 tys. łebków na stadion bo potrzebujemy tłum”.

Uncategorized

Pisałem ostatnio o amerykańskiej elekcji z perspektywy astrologicznej. Nie wiem jak to się stało, ale część czytelników wzięła to jako moje własne poglądy na tutejsze wybory co nie jest prawdą! Uznałem, że być może interesujące będzie popatrzeć na tą sprawę z tego właśnie punktu widzenia. O tych wyborach mówi się bardzo dużo i wywołują one wiele emocji. Do tego dochodzą do mnie rozmaite informacje jak patrzy się na tutejsze wybory z polskiej perspektywy, gdzie Trump traktowany jest jako katastrofa a Hillary ma być jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Przyjrzyjcie się kto podpisuje takie artykuły. Są robione i pisane na zamówienie możnych tego świata i nie mają nic wspólnego z przaśną amerykańską rzeczywistością.

screen_shot_2016-10-30_at_2-23-19_pmKażdej elekcji towarzyszą nieodłączne teorie konspiracji. Ta obecna jaka ma miejsce w Stanach jest pod tym względem zaskakująco inna! Nie ma teorii konspiracji! 🙂 Jest za to konspiracja w swojej czystej formie – doskonale udokumentowana. Głównie chodzi o Hillary Clinton. W latach 1992 – 2001, kiedy prezydentem USA był Bill Clinton jego żona a obecny kandydat na prezydenta, ściśle partycypowała w jego decyzjach. Problem opieki medycznej, który w obecnej postaci stworzonej jako wizytówka rządów Obamy okazał się być nie tylko niewypałem ale katastrofą! Hillary ma w tym swój ogromny udział. Jej mąż w latach swoich rządów zlecił jej przygotowanie takiej reformy. Hillary wydała na ten cel 30 mln dolarów tworząc plan tak fatalny , że nie zyskał on nawet poparcia w jej własnej partii. Następnie Bill pozwolił jej wybrać pierwszą kobietę na stanowisko prokuratora generalnego. Hillary wybrała Zoë Eliot Baird, która jak się okazało zatrudniała do pracy nielegalnych imigrantów i kandydaturę musiano wycofać. Na jej miejsce Hillary wybrała Janet Reno ( to jej portret wisi w gabinecie dyrektora FBI w serialu “X-files”). Pani ta wsławiła się atakiem na sektę “Gałąź Dawidowa” niejakiego Koresha w teksanskim Waco, gdzie zginęło w płomieniach wznieconych przez helikoptery i samochody pancerne dziesiątki kobiet i dzieci. Następnie Hillary zaczęła manipulować w Komisji Praw Człowieka, gdzie wstrząsnęła swoimi lewicowymi poglądami i szybko stamtąd wyleciała. To ona przepchnęła kandydaturę swojego dawnego wspólnika z firmy adwokackiej Williama Hubbella (mówi się, że jest on biologicznym ojcem Chelsea Clinton), Vince Fostera i Williama Kennedy do ministerstwa finansów. W efekcie rozmaitych przekrętów Hubbell poszedł do więzienia, Foster popełnił (seryjne) samobójstwo (bardzo mocno podejrzane) a Kennedy został zmuszony do rezygnacji. To pokazuje jakimi ludźmi otacza się Hillary. Do tego trzeba dołożyć rozmaite afery. Pierwsza z nich to Travelgate, w której wyrzuciła zarząd biura organizującego wyjazdy prezydenckie i zastąpiła go przyjaciółmi Clintonów. Wykorzystała do tego celu FBI, które miało wyśledzić stary zarząd i zrujnować życie prywatne tych ludzi. Szef biura – Billy Dale został oskarżony o kradzież 15 tys. dolarów (co w bilansie biura znaczy tyle co kilka groszy w kieszeni), po 2 godzinach przesłuchania został oczyszczony z zarzutów ale bród pozostał i musiał zrezygnować z funkcji szefa biura. Craig Livingstone – bliski przyjaciel Clintonów – został mianowany na szefa bezpieczeństwa Białego Domu. Zrezygnował z tej funkcji gdy okazało się, że zajmował się głównie zbieraniem haków na konkurencyjną partię Republikańską, które wyszukiwał w aktach FBI. Okazało się, że zdobywał te dokumenty na zlecenie Hillary Clinton. Do tego dochodzi nieskrępowane używanie narkotyków przez personel Białego Domu w czasach Clintonów o którym Hillary mówi, że nie miała pojęcia (ludzie spadali z krzeseł pod biurka w stanie nirwany).

screen_shot_2016-10-30_at_3-02-55_pmLista jest naprawdę długa: afera Whitewater, kradzież pieniędzy z pomocy dla Haiti po trzęsieniu ziemi (miliard dolarów), rozpętywanie wojen w Libii, Syrii (co ciekawe ludzie fanatycznie wierzący w Hillary uważają się za przeciwników wojen!), konszachty z Wall Street (i znów: jej wyznawcy są przeciwko Wall Street!), nielegalny handel bronią (dlatego zginął amerykański ambasador w Benghazi), kłamstwa pod przysięgą w sprawie nielegalnego wysyłania e-maili z tajemnicami państwowymi z prywatnego komputera, sprzedaż rezerw uranu do Rosji i wiele, wiele, wiele innych. Do tego dochodzą przekręty w głosowaniach, w których w magiczny sposób uczestniczą ludzie od dawna martwi, zarejestrowani jako Republikanie, którzy nieoczekiwanie zza grobu głosują na Hillary! Jest to prawdziwa reinkarnacja w stylu zombie! Wszystko to uchodzi jej na sucho! Jak gdyby nic się nie stało. Dlaczego? Odpowiedź brzmi: media. Amerykańskie a także światowe media są w rękach dosłownie kilku osób. W większości są to przyjaciele Clintonów i robią to dla nich nie dlatego, że ich lubią a dlatego, że mogą ich kontrolować. Przykładem może choćby traktowanie przez media afer seksualnych obu kandydatów. Wypowiedź Trumpa sprzed 11 lat, w sumie niewinna i jak sądził – nieoficjalna – została rozdmuchana poza wszelkie proporcje (chyba każdy facet w którego żyłach płynie czerwona krew ma coś takiego na sumieniu), gdy tymczasem realne ofiary (można nimi zapełnić stadion) seksualnych napaści Billa Clintona są szybko zamiatane pod dywan, ludzie którzy chcą o tym mówić są straszeni konsekwencjami i Hillary gra w tym główne skrzypce. Wiąże się z tym wiele przypadków ludzi, którzy zbagatelizowali te ostrzeżenia i stracili życie w dziwnych okolicznościach. Media odmalowują Trumpa jako obleśnego buhaja, który dyszy rządzą wykorzystywania kobiet, gdy tymczasem realny buhaj Bill Clinton jest dyskretnie przemilczany.

silenmajorityOstatnie afery Clintonów (chyba nie ma minuty w ich życiu bez afer) to przede wszystkim kradzież nominacji partyjnej Demokratów na prezydenta USA. W świetle dowodów nie ma już wątpliwości, że jej kontrkandydat – Bernie Sanders – został w jej trakcie oszukany i okradziony z głosów. Donald Trump powiedział jasno w jednym ze swoich ostatnich przemówień, że jego kampania stanowi zagrożenie dla egzystencji establiszmentu. Nie tylko tego z maszyny Demokratów ale także i wielu Republikanów. Dlaczego? Co łączy establiszment? Wszyscy są globalistami…. i chcą Nowego Światowego Porządku. Ale… – ktoś powie – przecież Trump też jest niezwykle zamożnym człowiekiem… Czyżby nie należał do globalistów? Ktoś przecież kontroluje Trumpa? Ma on swoją własną mroczną historię i serię rozmaitych politycznych aktywności, które nie dają o nim najlepszego wyobrażenia. (Piszący te słowa, również nie miał o nim zbyt wysokiego mniemania…)

Co się wiec zmieniło? Być może fenomen Trumpa przeszedł tą samą przemianę jak św. Paweł w drodze do Damaszku? Żeby nie popadać w biblijne, pompatyczne skojarzenia – podobny przypadek zdarzył się z prezydentem Kennedym, który z kobieciarza i zepsutego złotego młodziezieńca przerodził się w męża stanu, który dorósł i uznał, że coś trzeba zrobić z Zimną Wojną i z Federalną Rezerwą. Zapłacił za to życiem. Niespodziewanie wygląda na to, że Trump może stać się reinkarnacją Kennedy’ego, gromadząc ogromne poparcie tzw. milczącej większości”, zwykłych, codziennych Amerykanów zmęczonych politycznymi przepychankami i zaniepokojonych kursem jaki obrał ich kraj. Ta milcząca większość nie zapisuje się do partii, nie uczestniczy w wiecach i demonstracjach, nie głosi swoich opinii, chodzi na 8 godzin do pracy, płaci podatki ale jest także kołem zamachowym Ameryki. Ci ludzie w dniu wyborów widząc nazwisko Clinton na liście wyborczej sam sobie powiedzą, że nie są w stanie na nią zagłosować. Tak powstanie lawina, która na dobre (mam nadzieję!) przygniecie obecny skorumpowany aparat władzy.

image017Na kilka dni przed wyborami Trump zrównuje się w różnych badaniach opinii publicznej z Clinton tzw. procentem poparcia. Mimo, że jego wiece pękają w szwach i przychodzi na nie więcej ludzi niż na koncerty rockowe, w magiczny sposób cały czas przegrywał z Hillary. To sugeruje, że te badania również są manipulowane. Panuje przekonanie, że kandydaci w wyborach będą szli niemalże łeb w łeb co pozwoli później na komputerową manipulację wyników i wybranie – niezależnie od wszystkiego – własnego kandydata. Takie same minimalne różnice były podczas wyborów szkockiej niepodległości i angielskiego Brexitu. Czyż nie zdumiewa fakt, że po pierwszych 4 latach katastrofalnych rządów Obamy naród ślepo wybrał go jeszcze raz?????? To był prawdziwy szok i jest wiele podejrzeń, że coś musiało się stać za kulisami, żeby temu dopomóc. Dlatego tym razem energia ludzi, którzy nie chcą Hillary jest znacznie silniejsza a emocje większe. W Teksasie np. głosi się hasło wyborcze: “Hillary in, Texas out” – jeśli Hillary wygra – Teksas poprosi o swoją niepodległość i wyjdzie z amerykańskiej Unii (Texit). Dlatego Donald Trump nieoczekiwanie stal się uosobieniem amerykańskich nadziei na powrót do dostatniej normalności lat 60-tych. Inna sprawa, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki…

Nawet jeśli Trump przegra nadchodzące wybory to tak naprawdę to on zostanie zwycięzcą. Jego fenomen przerósł wszelkie oczekiwania i jeśli zdecyduje się zostać w polityce i stworzyć w USA trzecią partię – to mu się to uda. Jeśli zdecyduje, że trzeba zbudować rakietę i polecieć na Marsa – to mu się to uda. Ma pełną wolność wyboru – ale zanim do tego dojdzie, musi stoczyć największą batalię w swojej karierze, której wynik poznamy za kilka dni…

Miałem dziś pisać o Wikileaks i UFO, ale wyszło jak wyszło….

Uncategorized

10 września 2001 r. amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld wystąpił na konferencji prasowej na której wyznał, że z amerykańskiego budżetu wojskowego odparowało 2,3 biliony dolarów, których Pentagon nie może się doliczyć. Sprawą zajęła się komisja specjalna amerykańskiego Kongresu a Cynthia McKinney zadała Rumsfeldowi proste pytanie: kto podpisał kontrakt z Pentagonem na utrzymywanie baz danych amerykańskiego systemu obrony. Podobne pytania zadawał inny kongresmen – Grayson z Florydy. Niestety nie uzyskano wówczas żadnej konkretnej odpowiedzi w tym temacie. Dziś jednak okazuje się, że miejscem które z pewnością nie otrzymało jakichkolwiek pieniędzy z wojskowego budżetu są systemy informatyczne obsługujące amerykańską broń nuklearną. Całą historię opisało ostatnio CNN i RT. Jako pierwszy cytat z CNN:

“Chcesz wystrzelić rakietę z głowicą nuklearną? Potrzebujesz floppy dysk.

Tak wynika z najnowszego raportu US Government Accountability Office (GAO), który odkrył, że Pentagon wciąż używa systemu komputerowego z lat 70-tych wymagającego ośmiocalowych dysków floppy.

Takie dyski były już przestarzałe pod koniec tamtej dekady i zostały wymienione przez mniejsze dyski a następnie zastąpione dyskami CD w późnych latach 90-tych.

Tak stało się wszędzie poza Waszyngtonem. GAO w swoim raporcie stwierdził, że rząd amerykański wydaje 60 miliardów dolarów rocznie na obsługę i konserwację przestarzałych technologii. Jest to trzy razy więcej niż inwestycje w nowoczesne technologie.

Wg raportu Pentagon planuje wymianę systemu floppy – który obecnie koordynuje międzykontynentalne rakiety nuklearne (ICBM), bombowce nuklearne i latające cysterny – pod koniec 2017 r.

Okazuje się, że wprowadzenie rządowych departamentów w XXI wiek jest zadaniem trudnym”

floppy

A teraz cytat z RT:

“Trzy czwarte federalnego budżetu przeznaczonego na informatyczne technologie, wydawane jest na obsługę i konserwację – zamiast na unowocześnienie a niektóre historyczne technologie takie jak floppy dyski są od 50 lat używane przez Pentagon w rakietach nuklearnych.

Opis wykorzystywania archaicznych technologii przez rząd amerykański w swoich w żywotnych strefach został opublikowany przez Government Accountability Office (GAO). Z raportu wynika, że budżet na modernizację elektroniki spadł od 2010 r o 7.3 miliarda dolarów wzrosły natomiast koszty obsługi starych systemów. Z około 7 tysięcy inwestycji informatycznych w większości z nich (5223) nie wydano nawet centa na upgrade.

Jedna z takich historycznych technologii została zidentyfikowana przez GAO jako ośmiocalowe floppy dyski, które są wykorzystywane przez Departament Obrony do obsługi i działania sił nuklearnych. System komputerowy od którego zależy działanie ICBM, bombowców strategicznych i powietrznych cystern pracuje na komputerach z lat 70-tych wykorzystując floppy dyski. Z raportu wynika, że Pentagon zamierza wymienić je do 2017 r.

gatesJeszcze bardziej antyczne technologie stosuje się nadal w Departamencie Finansów, który w przeciwieństwie do Departamentu Obrony nie zamierza ich unowocześnić czy wymienić. Departament wykorzystuje tzw. “master files”do kontroli kont podatników indywidualnych i biznesów. System pracuje w oparciu o IBM mainframe ma 56 lat jest napisany prostym językiem programowania. Jest on trudny do odczytania i tworzenia nowych zapisów przez niedoświadczonych programistów i jest on obecnie zarezerwowany dla specjalistycznych aplikacji takich jak sterowniki urządzeń, programy antywirusowe i instrukcje programów rozruchowych. Urząd Skarbowy zamierza wymienić “master files” czymś bardziej nowoczesnym ale nie przedstawił konkretnych planów na ten temat.”

Wydaje się być logiczne, że jeśli USA zamierza utrzymać swoją broń odstraszającą na odpowiednim poziomie powinno korzystać z najnowocześniejszych technologii i systemów komputerowych. Od dawna też nie przeprowadzono żadnych testów z tą bronią w przeciwieństwie do Rosji, która nieustannie sprawdza nowe, bojowe systemy rakietowe. Wygląda na to, że podstawą amerykańskiego systemu głowic nuklearnych jest archaiczny system Minuteman ostatni raz modernizowany za czasów Reagana.

Co wiec się stało z astronomiczną kasą, której nie można się było doliczyć w Pentagonie? Z zaginionych bilionów nawet cent nie poszedł na unowocześnienie systemu rakiet balistycznych. Czyżby poprzez obecny raport Pentagon chce wyłudzić więcej pieniędzy z budżetu?

Z drugiej strony skala korupcji w Waszyngtonie jest także astronomiczna i utrzymanie obecnej biurokracji wymaga gigantycznych sum pieniędzy. Do tego dochodzi ukryty system finansów, który jak kosmiczna czarna dziura jest w stanie połknąć każdą ilość środków finansowych. Trzeba wziąć też pod uwagę to, że raport GAO jest być może celową dezinformacją mającą na celu utwierdzenie Rosjan w przekonaniu o przestarzałości amerykańskiej broni? Albo…..

Pieniądze których nie można się doliczyć idą na zupełnie inny rodzaj broni. USA to wciąż bogaty kraj a modernizacja systemu rakiet międzykontynentalnych nie jest wydatkiem przekraczającym jego możliwości budżetowych. Dlaczego więc jej nie dokonano? Kongresmenka Cynthia McKinney zadała Rumsfeldowi proste pytanie: kto zarządza bazami danych w Pentagonie? Na to pytanie nigdy nie uzyskała odpowiedzi. Czyżby Gary McKinnon nie zmyślał i rzeczywiście dostrzegł kosmiczną flotę zakotwiczoną w jakiejś cichej zatoczce naszego układu słonecznego? W końcu nie tak dawno oficjalne utworzono w armii amerykańskiej sztab operacji kosmicznych. Można więc założyć, że skoro istnieje sztab to istnieją także militarne działania w przestrzeni kosmicznej

ICBM

Tak więc, jeśli wszystko to, co opisał raport GAO jest prawdą, to wynika z tego, że bron jądrowa została odstawiona na boczny tor i USA nie potrzebuje jej już nie tylko jako straszaka, ale nawet do zrównoważenia potencjału nuklearnego ewentualnego adwersaża. W tym samym czasie suma która zniknęła z budżetu Pentagonu za czasów Rumsfelda (2.3 biliony dolarów), dziś urosła do 8.5 biliona (w długie skali z dwunastoma zerami na końcu). I nadal nikt nie ma pojęcia co się stało z tymi pieniędzmi. Podobno w przyrodzie nic nie ginie i pojawienie się takiej sumy w jakimś sektorze globalnej ekonomii natychmiast wzbudziłoby uwagę. Tak się jednak nie stało i to jest kolejny elementem sugerującym istnienie tzw. “odrywającej się cywilizacji”