Kryptozoologia

Noc była piękna i bezchmurna. Biwakujące na polu namiotowym małżeństwo: Rebecca i Tim wzięli dwójkę swoich dzieci na plażę, żeby popatrzeć na gwiazdy. Kiedy wracali, w lesie było tak ciemno, że nie można było dojrzeć ścieżki nawet przyświecając sobie dwiema latarkami. Wreszcie dotarli do namiotu i położyli się spać. Noc sprawiała wrażenie cichej i spokojnej. Godzinę później dało się słyszeć zza namiotu wyraźne, chrapliwe powarkiwanie jakiegoś zwierzęcia. Coś stało za namiotem i sądząc po niskim i złowrogim tonie to coś musiało być sporych rozmiarów. Usypiające dzieci rozbudziły się natychmiast.
“Mamo???? Czy to słyszałaś?” – zapytały przestraszone
“Tak” – odpowiedziała Rebbeca z niepokojem w głosie.
Zaczęła budzić swojego męża dopytując się czy on także słyszał warczenie. Ten jednak zaspanym głosem odpowiedział, że tak, że słyszał i żeby iść spać. Rano się rozejrzą.
Ognisko dopalało się i co jakiś czas ożywało gwałtownym ogniem, gdy w płomieniach stawała jakaś sucha, żywiczna gałązka. W takim chwilowym blasku ujrzeli na ścianie namiotu cień. Była to ogromna postać na dwóch nogach z głową… wilka lub psa. Córka Rebecci mocno chwyciła matkę za szyję pytając natarczywie:
“Mamo!!! Widziałaś to?”
Zdezorientowana Rebecca doszła do wniosku, że to musi być jakiś żart jej męża, który wymknął się na zewnątrz. Zerwała śpiwór pod którym leżał pokrzykując gniewnie:
“Tim, daj spokój!”
Ale Tim leżał dokładnie tam, gdzie położył się spać i pochrapywał nieświadom tego co dzieje się wokół namiotu. Rebecca poczuła przypływ gorąca… Przypomniała sobie legendy o lasach stanu Michigan i czających się w nich Dogmanie… W ostatnich latach widywano go coraz częściej. Serce waliło jej mocno.
Nasłuchiwała. Las był jednak cichy. Słychać było jedynie równe oddechy jej męża, syna i córki, która zmęczona wreszcie zasnęła. Rebecca jednak nie mogla zmrużyć oka. Do świtu było nadal daleko.
Godzinę później w jej wyczulone na odgłosy z zewnątrz ucho dotarł jeszcze jeden dźwięk. Znów bardzo bliski. Tuż za cienką ścianą namiotu słychać było czyjś ciężki oddech.
Zadrżała i tylko mocniej nasunęła śpiwór na głowę wtulając się w swoje dzieci i męża.
O świcie dokładnie sprawdzono okolice obozu. Nie znaleziono żadnych podejrzanych śladów, ale Rebecca wciąż doskonale pamięta dźwięki jakie dochodziły zza ściany namiotu i wie, że nie było to złudzenie.

black-bear-standing

Joedy Cook jest badaczem fenomenu Bigfoota i Dogmana w Ohio od 1991 r. i napisał na ten temat 12 książek. Założył także nieformalną organizację American Dogman Project, która skupia się na zbadaniu natury tego nowego fenomenu w amerykańskich lasach. Jest także założycielem magazynu “Cryptid Seekers” (“Poszukiwacze Kryptydów”). Przez lata zajmował się poszukiwaniem śladów Bigfoota, gdy nieoczekiwanie coraz więcej historii zaczęło dotyczyć Dogmana. Szczególnie dużo takich opowieści pochodziło ze stanu Ohio. W 1972 r. w okolicy miasteczka Defiance, Ohio przez dwa tygodnie cała okolica terroryzowana była przez stworzenie określane jako wilkołak. Wilkołak atakował zwierzęta domowe a także dwóch kolejarzy. W gazetach pojawiły się nagłówki o “Wilkołaku z Defiance”. Policja oficjalnie ogłosiła, że był to czarny niedźwiedź stojący na dwóch łapach, ale zwierzęta te pojawiły się w Ohio dopiero wlatach 80-tych. Czarne niedżwiedzie migrują pomiędzy Ohio a West Virginią i zostają w miejscach, gdzie mają więcej pożywienia. W latach 70-tych populacja czarnych niedżwiedzi niemalże w całości przebywała w Pennsylwanii i West Virginni i dopiero w latach 80-tych misie powróciły do Ohio. Złowrogie stworzenie z Defiance było w stanie powalić krowę. Nigdy nie słyszano o przypadku aby czarny niedżwiedź dokonał czegoś takiego i ludzie doskonale o tym wedzieli. Podobnie rzecz się miała w Germantown. Spotykano tam rozszarpane na strzępy krowy a także i sarny. Sarna nie jest małym zwierzęciem, ale znajdowano martwe sarny z ukręconymi karkami i wyrwanymi nogami. Dogman musiał także zostawiać specyficzny zapach, żeby odstraszyć inne zwierzęta. Nawet przebiegłe kojoty bały się zbliżyć do takiego miejsca mimo, że rozszarpane zwierzę leżało tam już od kilku dni. Dookoła znaleziono ślady istoty o długich palcach zakończonych szponami. Policja nie chciała wprowadzać miasta w stan paniki i ściągnęła poważne siły policyjne pod pretekstem treningu w lesie. Co ciekawe, Cook złożył podanie o udostępnienie mu dokumentów policyjnych z tej sprawy na podstawie regulacji zwanej FOIA (Freedom of Information Act). Jego prośbie odmówiono, co jest niezgodne z prawem, chyba że informacja ma klauzulę tajności.

werewolves2Dogman wzbudza szczególnie duże zainteresowanie, bo jest zjawiskiem względnie nowym i wcześniej nieznanym. Jego nazwa pochodzi od tego, że rzeczywiscie przypomina psa lub wilka, tyle że dużych rozmiarów i na dodatek chodzącego w pozycji pionowej na dwóch nogach. Jego wzrost oceniany jest na 2.5 m. Kiedyś na drzwiach kościoła w Wisconsin znaleziono ślady pazurów. Po wysokości na jakiej zostały wydrapane oceniono wzrost istoty na prawie 3 m.Jego stopy są długie a łapy przypominają ludzkie ręce, tyle że uzbrojone w portężne pazury. Jego sierść zazwyczaj jest czarna – czasami z jaśniejszą głową. Nie jest on wilkołakiem, bo nie przechodzi transformacji w człowieka i odwrotnie. Czyżby policja nadal ukrywała coś w swoich aktach?

Także w stanie Ohio pewien starszy (niespełna 70-letni) człowiek tradycyjnie przed świętem Dziękczynienia chodził polować na dzikie indyki. Tym jednak razem sam stał się przedmiotem polowania, gdy nagle otoczyło go 5 Dogmanów. Myśliwy nigdy nie zaprzątał sobie głowy zjawiskiem takim jak Dogman uważając to za bujdę na użytek tabloidów. Później, po swoim spotkaniu z Dogmanami powtarzał w kółko:

“Nie rozumiem jak pies może chodzić na dwóch nogach.”

Opisał stworzenia niezwykle dokladnie, łącznie z genitaliami, które wg niego abdolutnie przypominały ludzkie. Jeden z dogmanów – najmniejszy z nich – wykazywał szczególną agresję. Myśliwy nie dostrzegł u tego zwierzęcia wyraźnych genitaliów i uznał, że musi to być samica. Kolory futra stworzeń były różne: od czarnego, przez brązowy po czerwonawy. Obserwacje te są tak dokładne, bo myśliwy widząc, że jest otaczany dokładnie lustrował całe swoje otoczenie oceniając kiedy i z której strony może nastąpić atak. Wyszedł z tej historii cało, bo mimo niezwykłości całej sytuacji zachował zimną krew, trzymając stworzenia na muszce swojej strzelby a te jakby rozumiały zagrożenie i trzymały dystans. Co go zaskoczyło, to strach jaki widział w oczach tych zwierząt (?). Uznał, że nie jest to strach przed nim a raczej strach przed strzelbą. Dogmany w wielu przypadkach pokazują swoją ponadzwierzęcą jc_1inteligencję. Potrafią przekręcić gałkę drzwi, potrafią wspiąć się i wejść przez okno i być może są świadome zagrożenia jakie niesie broń palna. Posiadają tak jak Bigfoot inteligencję wykraczająca poza zwierzęcy instynkt. Mężczyzna po tej przygodzie uznał, że nigdy więcej w swoim życiu nie pójdzie na polowanie. Tu trzeba dodac, że był myśliwym od 9 roku życia.

Wielu ludzi uważa, że Dogmani to nic innego jak czarne niedżwiedzie chodzące na dwóch łapach i rzeczywiście w wielu przypadkach takich spotkań tak wlaśnie jest. Z drugiej strony ludzie, którzy mieszkają w zalesionych częściach USA potrafią odróźnić psa od niedźwiedzia. Czarne niedźwiedzie są także znacznie mniejsze od opisów dogmana. Inna sprawa, że praktyka pokazuje, że naoczni świadkowie jakiejś sytuacji wcale nie są najlepszym dowodem na to, że wydarzenie w formie jakiej je opowiadzieli miało w ogóle miejsce. Dopiero gdy jest grupa naocznych świadków, którzy obserwują zjawisko niezależnie i ich spostrzeżenia się pokrywają wszystko nabiera sensu. Tymczasem jednak tajemniczych przypadków z udziałem Dogmana przybywa.

Jeden z farmerow w Ohio hodował konie. Zostawiał je na noc w zagrodzie. Któregoś ranka zobaczył, że drewniane ogrodzenie jest rozbite, jeden z jego koni mocno krwawi i brakuje dwóch kucyków. Ślady były wyraźne i wskazywały na duże, drapieżne zwierze. Po krótkim czasie farmer znalazł ciała obu kucykow rozszarpane na strzępy. Jeden z nich miał urwaną głowę. Wezwana policja nie potrafiła stwierdzić co sie stało i co się kryło za tą masakrą.

werewolvesW 2013 r. w sąsiadującym z Akron, Ohio parku narodowym Dogmana widziało wielu rangersów. Była akurat zima i jeden ze strażników miał okazję dobrze przyjrzeć się stworzeniu. Zostawiło ono na śniegu wiele wyraźnych śladów – w sumie pobrano ponad 150 odcisków, które z wyglądu przypominaly coś pośredniego pomiędzy ludzką stopą a śladem wielkiego psa. Dla parkowych strażnikow nie było to żadne zaskoczenie, ale Dogman jest tematem tabu i nie chcą o tym rozmawiać. Dogmany widziano nawet w pobliżu ludzkich osiedli – prawdopodobnie szukały jedzenia w śmietnikach. Wezwano policję, ale Dogmany zniknęly. Policja odmówila prowadzenia śledztwa w tej sprawie. Sami policjanci zaniepokojeni zjawiskiem, niemalże w każdej chwili gotowi są by ruszyć w las z obławą i wytropić bestię. Jednak w każdej takiej sytuacji ktoś z zarządu policji studzi te zapędy. Na razie nie ma ofiar ludzkich w spotkaniu z Dogmanem -jednak coś takiego wydaje się być nieuniknione i być może dopiero taki wypadek zmieni oficjalne podejście policji do tego tajemniczego fenomenu.

Kryptozoologia

Najnowsza książka Lindy Godfrey nosi tytuł: “Monsters among us” (“Potwory wśród nas”) i jest ona zbiorem raportów na temat rozmaitych, dziwacznych i odbiegających od normalności stworzeń, jakie udało jej się zebrać w ciągu ostatnich kilku lat. Pojawianiu się takich istot często towarzyszą inne tajemnicze zjawiska jak UFO, światła nieznanego pochodzenia, przypadki kompletnej ciszy w lesie, mgły czy też nagle pojawiające się struktury przypominających bramy. Takie miejsca i sytuacje sprzyjają obserwacji bigfootów, dogmanów, olbrzymich ptaków i innych kryptydów. Dobrze opisany przypadek Mothmana z Point Pleasant wskazuje, że pojawieniu się tej niezwykłej istoty towarzyszyły inne nietypowe okoliczności. W przypadku Mothmana były to setki UFO i MiB. Nagle zapadająca w lesie cisza, kiedy jak ucięte nożem milkną głosy ptaków a nawet owadów nazywana jest terminem: „czynnik oz”. Powstaje wówczas coś, co nazywane jest przez kryptozoologów strefą strachu. Człowiek, który staje się jego ofiarą odczuwa go w sposób dojmujący bez wyraźnego powodu. Zwierzęta w tej strefie zamierają niemalże w bezruchu jak sparaliżowane. Ma się wrażenie, że wszystko tymczasowo zastyga w zupełnie innym świecie. W swojej książce Linda Godfrey opisała wiele takich sytuacji. Panuje opinia, że pojawianie sie w takim dziwnym momencie bigfoota i UFO wynika z tego, że pochodzą one z tego samego miejsca, które znajduje się być może w innym wymiarze. Takim sytuacjom często sprzyjają unikalne właściwości geologiczne danego terenu.

Zaledwie milę od lotniska O’Hare w Chicago dwóch młodych mężczyzn obserwowało niezidentyfikowany obiekt latający poruszający się wolno tuż nad przewodami trakcji elektrycznej. W tym samym czasie będący na tym terenie nauczyciel matematyki z Chicago wybrał się na przejażdżkę rowerową wzdłóż rzeki Des Plaines. Był bardzo wczesny świt i matematyk zatrzymał swój rower aby podziwiać piękny wschód słońca. W pewnym momencie jego uwagę zwrócił ruch po drugiej stronie rzeki. Ku swojemu zdumieniu dostrzegł tam grupę włochatych stworzeń solidnego wzrostu, które zajęte były najprawdopodobniej poszukiwaniem jedzenie w gęstych trawach. Nieoczekiwanie nauczyciela dopadł nagle alergiczny atak kaszlu. Stworzenia po drugiej stronie rzeki natychmiast go dostrzegły i jedno z nich szybko ruszyło w kierunku rzeki, w stronę człowieka. Kiedy weszło do wody nauczyciel nie zastanawiał się długo, wsiadł na rower i uciekł ile sił. Kiedy się odwrócił, bigfoot był dokładnie w miejscu w którym matematyk znajdował się jeszcze przed chwilą. Mimo strachu zatrzymał na moment swój rower i dokładnie przyjrzał się dziwnemu stworzeniu. Siedziało ono w krzakach przeżuwając jakieś roślinki. Patrząc na bigfoota z profila mógł dojrzeć jego uszy – element rzadko spostrzegany przez ludzi podczas spotkania ze stworem. Uszy przypominały te, które posiada człowiek. Były one jednak nieco bardziej spiczaste na swoich górnych końcach. W tym momencie alergia znów dała znać o sobie i matematyk głośno kichnął. Tym razem wszystkie bigfooty spojrzały w stronę człowieka. Były wyraźnie zdenerwowane i zaczęły zachowywać się bardzo nerwowo, wydając chrapliwe dźwięki, jakby przywołując z powrotem bigfoota który przepłynął na drugą stronę rzeki. Tymczasem bigfoot zamiast wrócić rzucił się w pogoń za rowerzystą. Ten uciekał w stronę parkingu i już na miejscu, ogromnie przerażony zaczął wzywać Jezusa i siły boskie na pomoc. Nie wiadomo czy taka paniczna modlitwa została wysłuchana, ale stworzenie nie pojawiło się na pustym o tej porze parkingu.

monstersNikt dokładnie nie wie czym są bigfooty i dogmeny. Największą wiedzę na ich temat mają lokalni Indianie. Uważają oni, że te stworzenia żyją w innym wymiarze i potrafią czasem pojawić się w naszym. Mieszkają one w bliżej nieokreślonej duchowej realność – która jest bardzo bliska naszej i posiadają umiejętność przemieszczania się pomiędzy tymi wymiarami. Dlatego czasami podczas spotkania bigfoot dosłownie rozpływa się w powietrzu albo ślady jego ciężkich stóp nikną nagle bez wyraźnego powodu. Być może te przypadki zaginięć w lesie, o których pisze w swoich książkach David Paulides wynikają z tego, że ktoś przez przypadek wchodzi w taki portal i nie jest w stanie znaleźć z niego wyjścia. Jeden z kanadyjskich myśliwych opowiadał swoją historię, gdy – jak sam uważa – wszedł w taki portal i znalazł się w jakimś równoległym świecie, gdzie żyły inne stworzenia. Udało mu się jakimś cudem stamtąd wydostać, ale doświadczenie innej rzeczywistości zrobiło na nim kolosalne wrażenie. Kiedy wstąpił w ten portal nie miał ze sobą strzelby… To potwierdza pewne wnioski Paulidesa, wg którego w lesie nigdy nie zaginęła osoba uzbrojona lub wyposażona w gps. Nauka na obecnym etapie udowodniła – na razie na poziomie atomowym – możliwość istnienia równoległych światów. Być może przejawem tego w naszej rzeczywistości są międzywymiarowe wędrówki bigfootóow a także świetlistych kul i rozmaitych pojazdów latających określanych jako UFO. Jeden z farmerów z Wisconsin spotkał na swojej drodze niewielki dysk, który zatrzymał się na jej środku. Ściany dysku były przezroczyste i mógł dostrzec w nim pasażerów. Mieli mocno owłosione ciała i głowy przypominające głowy krów. Ich ręce były podniesione tak, jak się je widzi w akcie poddania się. Farmer przerażany uciekł. Kiedy na drugi dzień odwiedził to miejsce, gdzie spotkał dziwny pojazd, na drodze widniało wyraźne odbicie jakie po sobie zostawił.

Charakterystycznym zjawiskiem, któore zapowiada pojawienie się istoty z innego wymiaru, jest mgła. Ta mgła czasem przybiera formę kolumny. Jest gęsta i nieprzenikniona i czasem ma zielonkawy odcień. Zjawisko to obserwował szeryf niewielkiego miasteczka w Wisconsin, graniczącego z bagnistym lasem. Szeryf siedział w swojej terenówce i obserwował zafascynowany jak mgła zbliża się powoli w jego stronę. Kiedy pokryła sobą samochód nagle zgasł nie tylko silnik auta, ale także radiostacja, komputer a nawet latarka policjanta. Mgła powoli przesuwała się nad samochodem, zakręciła łuk i weszła do lasu, znanego ze spotkań z bigfootem. Policjant spojrzał na zegarek. Wydawało mu się, że od momentu kiedy mgła pokryła samochód aż do jej odejścia upłynęło zaledwie kilka minut, gdy tymczasem zegarek wskazywał, że gdzieś zniknęło całe trzy kwadranse. Mgła miała wyraźnie anomalne właściwości elektromagnetyczne i poruszała się tak jakby była sterowana w inteligentny sposób.

dogmanWiele przypadków spotkań z tajemniczymi kryptydami w amerykańskich lasach przypomina te znane z Rancza Skinwalkera. Np pomarańczowy portal, która pojawia się nagle, coś z niego wychodzi i szybko znika, poczym portal ię zamyka i nie ma po nim śladu. W takich miejscach często obserwowane błąkające się ognie a z groźniejszych sytuacji przypadki okaleczania bydła. W Wisconsin znaleziono dodatkowo ślady pięciopalczastego dogmana a także ślady nieznanego stworzenia, którego odbicie przypominało literę “U”, głęboko odciśniętą w ziemi. John Keel opisywał takie miejsca jako okna do innej rzeczywistości. W tradycji Indian Navajo Skinwalker to czarownik, który jest w stanie zmienić się w zwierzę. Nawet Indianie uważają to za odmianę niebezpiecznej czarnej magii. Skinwalker jest często narzędziem zemsty. W środkowej części USA lokalni Indianie mówią na to stworzenie Bearwalker.

Smith Hayfield jest farmerem w Wisconsin, który stal się świadkiem wielu dziwnych wydarzeń na swojej farmie. Zaczęło się od tego, że wokół swojego domu znajdował martwe szopy pracze ze skórą zdjętą w taki sposób jakby ktoś na brzuchu tych biednych zwierząt otworzył zamek błyskawiczny. Zwierzę było chirurgicznie rozcięte od brody aż po ogon i zostawała z niego sama skóra a mięso i wnętrzności były dokładnie usunięte. Był to fakt dla farmera zaskakujący, bo o ile widział wielokrotnie żywiące się padliną kojoty czy sępy, to zawsze zostawiają one po sobie jakieś ślady. Tymczasem martwe szopy a później inne zwierzęta, także jelenie – mały dokładnie wybrane swoje wnętrze jakby ktoś łyżką do lodów wybrał wszystko ze środka. Postanowił to sprawdzić i w padlinie zastrzelonego przez siebie jelenia zostawił stary telefon, który mógł namierzyć gps-em. Zaszył telefon w mięsie zabitego jelenia dodatkowo obwiązując go wokół kości zwierzęcia nylonową żyłką. Coś znów usunęło mięso z ciała jelenia odplątując żyłkę i zostawiając obok telefon. Farmer umieścił także trzy reagujące na ruch kamery ukryte obok rzuconej przez siebie padliny. Kamery uwieczniły tajemniczą zielonkawą mgłę, po której ciało zwierzęcia było oczyszczone z mięsa. Innym razem padlinę jelenia wykryły kojoty, które żywiły się nią od 9 w nocy do 3 nad ranem, kiedy kamera uwieczniła nagłe światło i ruch uciekających kojotów. Mieszkający po sąsiedzku farmer opowiadał, że tej nocy na jego farmie ok 3 nad ranem wszystkie zwierzęta zaczęły wyć, chrząkać, gdakać i muczeć. Farmer wyjrzał przez okno i w świetle przydomowej lampy dostrzegł najpierw dwa uciekające kojoty a za nimi dziwną, kosmatą postać, przypominającą wielkiego psa gnającego na dwóch nogach.

Kryptozoologia

W

1989 r., w chińskiej prowincji Yunnan, w jaskini na skraju wiecznie zielonego lasu, prowadzono badania archeologiczne. Antropolodzy badający jaskinię wiązali duże nadzieje ze znalezionymi na dnie jaskini kośćmi. Znaleziono także ślady ognia, który płonął w jaskini przez tysiące lat podtrzymywany przez mieszkających tam ludzi. Ludzie ci polowali w pobliskim lesie na jelenie i układali ich kości obok ogniska. Miejsce to nazwano Maludong – Jaskinia Czerwonego Jelenia.

Mimo, że jaskinia stwarzała doskonała okazję aby poznać w jaki sposób żyli tu ludzie przed tysiącami lat, znaleziska przekazano w 1989 r. do archiwum w południowej części prowincji Yunnan, gdzie przeleżały w zapomnieniu aż do dziś. Ostatnie testy jakie przeprowadzono na kościach wykazały cechy podobne do naszych wczesnych przodków w tym regionie: głównie Homo erectus i Homo habilis. Mimo, że jaskiniowcy byli potomkami jednej z tych grup znaleziono także interesujące różnice. Ludzie, których kości znaleziono w jaskini Czerwonego Jelenia poruszali się w inny niż współcześni ludzie sposób.

Jaskinia Czerwonego Jelenia

Wiek kości określono na 14 tys. lat. Oznacza to, że kości wcale nie były tak stare i obecnie badacze są coraz bliżej wniosku, że mają do czynienia z odrębny gatunkiem człowieka, Istnienie innego gatunku człowieka zaledwie 14 tys. lat temu jest czymś niezwykle sensacyjnym z wielu powodów. Niektórzy badacze zaczęli stawiać ostrożne hipotezy, że być może w czasach współczesnego człowieka istniały równolegle inne rasy ludzkie. Jednak najbardziej palącą kwestią jest to, czy tego typu gatunki ludzkie mogły przetrwać do dziś.

Discovery News przeprowadziło na ten temat wywiad z profesorem Darren Curnoe, naukowcem z New South Wales na temat sytuacji, w której wczesne gatunki ludzkie mogłyby przetrwać do naszych czasów. Powiedział wówczas:

“Nowe gatunki (zwierząt) są cały czas odnajdywane przez naukowców, ale z dużymi osobnikami takimi jak człowiek wydaje się niemożliwe, aby je odnaleźć. Przypuszczam, że jeśli taki gatunek istnieje – co jest wątpliwe – musiałby żyć w odludnych miejscach Syberii, ale nie wierzę w pompatyczne oświadczenia na temat Yeti i innych istot uznawanych za neandertalczyków, którzy mogli przetrwać na Syberii”

Professor Bryan Sykes
Professor Bryan Sykes
Curnoe ze względów oczywistych wyraził swoja opinię bardzo ostrożnie – tak jak to powinien zrobić każdy szanujący sie akademik. Jednak to, co jest godne uwagi to poważna dyskusja o ludziach przedwspółczesnych, mogących nadal żyć w odległych zakątkach globu.

Pod koniec 2014 r. Bryan Sykes, były profesor Human Genetics z Oxfordu opublikował w Proceedings of Royal Society pracę zatytułowaną: “Genetic Analysis of Hair Samples Attributed to Yeti, Bigfoot and other Anomalous Primates” (“Analiza genetyczna próbki włosa przypisywanego Yeti, Bigfootowi i innym anomalnym naczelnym”). Artykul Sykesa został uznany jako pierwsze naukowe, przeprowadzone na dużą skalę badania DNA w celu udowodnienia istnienia dużego, anomalnego naczelnego.

Debata nad Sykesem i jego praca trwała przez cały rok 2015 i jako dodatek do jego testu DNA, który nie tylko nie udowodnił istnienia anomalnej małpy człekokształtnej, to jeszcze rzucił szereg wątpliwości na zasadność takich badań po na oświadczenie Sykesa, że jedna z próbek włosów pochodziła z niedźwiedzia polarnego, żyjącego 40 tys. lat temu.

Do kontrowersji dołożył się podchwycony przez prasę temat Zany, żyjącej w Rosji w XIX w i uznawanej za kobietę – małpę. Sykes wydal książkę pt: “The Nature of the Beast: The First Genetic Evidence on the Survival of Apemen, Yeti, Bigfoot and Other Mysterious Creatures into Modern Times” (“Charakter bestii: pierwsze genetyczne dowody na temat przetrwania małpoludów, Yeti, Bigfoota i innych tajemniczych stworzeń w czasach współczesnych”) W książce Sykes uznaje, że Zana nie tyle była prawdziwym Yeti, co raczej niewolnikiem przywiezionym do Rosji z południowej Afryki, gdzie prawdopodobnie urodziła się jako osoba zdeformowana. Wszystko wskazywało, że była niema i była ofiarą upokarzającego traktowania jakiemu poddano ją w czasie gdy żyła w Rosji.

Bigfoot movie Mimo, że badania Sykesa poddano ostrej krytyce, to reprezentują one zmianę podejścia do kryptozoologii, która ostatecznie została przyjęta do wiadomości przez akademików mimo, że wcześniej uznawali ją jako dziedzinę dla lunatyków. Zgodzono się, że istnieje możliwość, że do dzisiejszych czasów być może przetrwał co najmniej jeden reliktowy gatunek hominida.

Mając to na uwadze trudno jest nie myśleć o wszystkich tych historiach jakie zebrały się przez lata, mówiące o przypominającej człowieka bestii, wyłaniającej się czasem z lasów i gór odległych terenów nad północnym Pacyfikiem lub o śladach odbitych w śniegu na mało uczęszczanych szlakach w Himalajach.

Jeśli nauka rzeczywiście pomoże – bez cienia wątpliwości – udowodnić istnienie takiego gatunku, to nazwanie takiego odkrycia epokowym będzie zbyt mało. Przede wszystkim takie odkrycie usunie etykietkę folkloru i mitu z obszaru bezpiecznej fantazji i otworzy drzwi takim stworzeniom do realności współczesnego świata naukowego. Będzie to szok kulturowy nie tylko dla tych nowych gatunków, ale przede wszystkim dla współczesnego człowieka, który odkryje, że nie jest sam na tej planecie przez cały czas.

Czy jednak jesteśmy gotowi na odkrycie o tej skali? I zmiany definicji człowieka?