Dziś fragment książki Jeffreya Lee pt: „God’s Wolf. The Life of the Most Notorious of All Crusaders Reynald de Chatillon” („Wilk Boży. Życie najbardziej zajadłego krzyżowca – Reynalda de Chatillon”). To kolejny obrazek z życia Wypraw Krzyżowych a także opis unikalnej akcji tytułowego Reynalda de Chatillon w samo serce islamu. Jest to epizod krótki, niezwykle gwałtowny a jednocześnie mało znany. Mam nadzieję, że ten fragment nasyci tych, którzy oczekiwali dawki historii w „Paralaksie” i się rozczarowali.
*********************************
Scena historii została przygotowana dla Pana z Keraku, by jeszcze raz zakłócić spokój coraz potężniejszego sułtana. Do swojego kolejnego występu, Reynald de Chatillion przygotował tajny plan, nad którym pracował od długiego czasu. Przygotowania zaczęły się conajmniej dwa lata wcześniej wraz ze ścięciem potężnych drzew i konstrukcją unikalnych okrętów niedaleko Morza Martwego. Reynald raz jeszcze chciał uderzyć w święte miejsca islamu. Jego wcześniejszy rajd na Tamya był zaledwie próbą, bitewnym rekonesansem dla kampanii o wiele bardziej dramatycznej i wśród muzułmanów budzącej trwogę. Reynald chciał dokonać czegoś, co było nie do pomyślenia coś, czego nie dokonał żaden chrześcijański władca ani przed nim ani po nim coś, co zapaliło płomień dżihadu na zawsze.
Port Aydhab, Nubia, grudzień 1182 r.
Trzy dziwne okręty powoli nadpływały ze wschodu. Dla obserwatorów na pustynnym wybrzeżu było jasne, że nie były to typowe małe dżilaby z Morza Czerwonego, zszyte ze sobą kokosowym włóknem i pokryte rekinim tłuszczem. To były smukłe okręty innej konstrukcji, z rzędami wioseł przybliżających je miarowo do lądu. Wszystkie były pomalowane na czarno jak noc. Za nimi podążała chaotyczna flotylla dodatkowych łodzi.
W gotującym się powietrzu pokrytego muchami, zrujnowanego portu odpoczywali pielgrzymi podążający do Mekki a kupcy z Indii, Arabii i Etiopii przestali się nagle targować i patrzyli na okręty z rosnącym zaskoczeniem. Nawet lokalni członkowie plemienia Beja, którzy byli niemalże nadzy, bo nosili tylko przepaski na biodrach, obserwowali nadpływającą groźną flotę z niepokojem.
Kiedy tajemnicze okręty przybiły do nadbrzeża, wyszło z nich coś jeszcze bardziej dziwnego – biali ludzie.
Widma te eksplodowały z okrętów jak gniew Boga. Byli zakuci w stal i nieśli przed sobą znak krzyża. W rękach trzymali obnażone miecze. Byli to krzyżowcy. Piraci. Ich wodzem był Reynald de Chatillon.
Nigdy wcześniej nie widziano w tych stronach białego człowieka. Beja, Hindusi i Arabowie uciekali w przerażeniu, gdy demoniczni najeźdźcy wycinali sobie drogę przez trzcinowe i koralowe chaty, grabiąc i zabijając. Kradli korzenie i kadzidło z Azji i Jemenu, ubrania i żywność z Egiptu. Przejęli niektóre ze statków łącznie z tymi, które były pełne pielgrzymów. Resztę spalili razem z wielkim stosem żywności, która była zaopatrzeniem pielgrzymujących do Świętych Miast.
W czasie, gdy ładowali swoje statki wielką ilością pereł, cynamonu, pieprzu, wonnościami i szafranem, mała grupa ruszyła na zachód przez pustynię, wzdłóż szlaku handlowego do miast w dolinie Nilu. W niekończących się piaskach Frankowie natknęli się na karawanę idącą z miasta Qus. Zrabowali dobra i zabili kupców, zostawiając ich kości, aby zbielały od pustynnego słońca wśród roślin zwanych jabłkami Sodomy.
Wprost z dymów płonących statków i towarów, czarne okręty popłynęły na wschód, zostawiając za sobą śmierć, ruiny i zgliszcza. Frankońskie diabły ruszyły przez Morze Czerwone, kierując się w stronę Arabii i wybrzeża Hejaz, krainy islamskich świętych miejsc – miast Kaaba, Mekka i miasta Proroka – Medyny. Rozpoczynała się najbardziej zuchwała kampania Reynalda de Chatillon.
Pomysł Reynalda był wyjątkowo bezczelny: chciał zaatakować od strony morza drogę pielgrzymki Hadżdż i Święte Miasta islamu. Jest to święta ziemia zakazana dla niemuzułmanów do dziś. Skalanie jej przez niewiernych wojowników było świętokradztwem nie do opisania i Reynald dobrze o tym wiedział. Kampanię rozpoczęto od niezwykłego wyczynu, którym było przetransportowanie gotowych elementów, z których zbudowano flotę, do Morza Czerwonego, gdzie żaden chrześcijański statek nie żeglował od 500 lat, od momentu kiedy stworzono islam. Działania prowadzono w kompletnej tajemnicy i było to logistyczne zadanie o ogromnej złożoności, które zajęło dwa lata zanim było gotowe. W nadbrzeżnych miastach musiano znaleźć statki rzeczne i zapłacić im tyle aby chciały popłynąć do Zajordanii. Okręty zbudowano z drewna z Moab i wypróbowano je na Morzu Martwym. Musiały być zrobione z elementów, które można było rozłożyć, przetransportować na wielbłądach do Aila, na samym początku Morza Czerwonego, potem złożyć je z powrotem i zwodować. Musiano zatrudnić żeglarzy, którzy potrafili obsługiwać statki i arabskich pilotów, którzy znali niebezpieczne wody Morza Czerwonego: jego płycizny i rafy. Trzeba było zaciągnąć setki najemników, ludzi bez strachu, gotowych na podróż przez obce i niebezpieczne morze. Beduini zgodzili się przetransportować okręty na południe przez pustynię. Aby ukryć to wszystko przed doskonale działającą siatką szpiegowską Saladyna, wszyscy zamieszani w operację byli zastraszani i przekupieni aby trzymać język za zębami.
Ernoul opisał ten projekt jako jedną z wypraw do Morza Czerwonego, gdzie wpadają rajskie rzeki:
“Na wybrzeżach tego morza, książę Reynald zbudował pięć okrętów. Kiedy były gotowe zwodował je i umieścił załogę rycerzy, giermków i zaopatrzenie po to, aby zbadać jacy ludzie żyją nad tym morzem. Kiedy wszystko było gotowe wyruszyli na pełne morze, ale od kiedy zniknęli za horyzontem nic o nich nie słyszano i nikt nie wiedział co się z nimi stało.”
Ale o ile wiedza geograficzna była w sposób oczywisty przydatna, ciężko jest sobie wyobrazić Reynalda w wyprawie odkrywczej, szukającego mitycznych rzek lub poszerzającego ludzką wiedzę. Reynald był człowiekiem swoich czasów, tak jak w przypadku hiszpańskich konkwistadorów w XVI w. to, co pchało go w nieznane miało bardziej konkretne motywy. Bernard Hamilton sugeruje, że kampania Reynalda była uderzeniem z południa, zsynchronizowanym z frankońską próbą odciągnięcia Saladyna od ataku na Mosul. Kiedy Reynald atakował ze strony Morza Czerwonego, w tym samym czasie hrabia Raymond uderzył na Basrę a król Baldwin na Damaszek. Taka strategia tłumaczy przedsięwzięcie, ale jeśli nawet wszystkie akcje były skoordynowane – przyniosły niewielki efekt.
“Zdobywają wioski, gdy my zdobywamy miasta”
miał powiedzieć Saladyn, komentując atak Baldwina na tereny dookoła Damaszku.
Tylko jeden z tych ataków miał znaczenie i tylko jeden jest pamiętany do dziś – i był to atak Reynalda. Jego kampania była zdecydowanie czymś więcej niż zwykłym atakiem – reprezentowała następny etap systematycznego zakłócania pielgrzymki Hadżdż przez Pana z Keraku i zawstydzenia Saladyna przez uderzenie na szlaki handlowe jego imperium z lądu i morza.
W 1181 r., zaatakował Tayma, odcinając lądową drogę karawanom i szlakowi Hadżdż z Syrii i Egiptu do Hejaz. W 1182 r., Reynald przeniósł swoją uwagę na szlaki morskie. Pierwszy muzułmański fort Aila został zmiażdżony. To mogło przynieść satysfakcję Panu Zajordanii bo Aila stała się oficjalną częścią jego lenna. Garnizon w Aila był bazą ataków na jego posiadłości. Okręty Reynalda malowane na czarny, zastraszający, piracki kolor, zostały złożone ponownie na wybrzeżu Morza Czerwonego. Dwa okręty pozostały w okolicy Aila blokując pobliski zamek na pustkowiach Ile de Graye. Trzy pozostałe popłynęły na południe wąską zatoką pomiędzy kamiennymi ścianami gór Synaju i Arabii. Nie jest jasne czy Reynald został na okrętach w Aila, czy prowadził większy dywizjon na południe. Znając Reynalda możemy być jednak pewni, że był on na pokładzie okrętu. Lubił dowodzić na czele, w samym gąszczu akcji i trudno go sobie wyobrazić rezygnującego z takiej przygody zwłaszcza, że była ona długo oczekiwaną zemstą.
Morze Czerwone lub dla muzułmanów Morze Qulzum od dawna było wolne od wrogów islamu. Efektem tego był – i o czym Reynald dobrze wiedział – brak muzułmańskiej marynarki wojennej, która stawiłaby opór jego piractwu. Nie było ku temu potrzeby przez 500 lat. W czasie, gdy płynęli na południe, bukanierzy Reynalda korzystali z elementu zaskoczenia. Bezkarnie przejmowali lub topili muzułmańskie statki towarowe lub wiozące pielgrzymów. Zniszczono lub zabrano conajmniej szesnaście jednostek i włączono je do pirackiej floty. Pstrokata banda rycerzy, knechtów, najemników, arabskich zdrajców najpierw przeprowadziła korsarski rajd na port Aydhab. Od kiedy Reynald przeciął drogi wiodące z Egiptu, ten zapomniany przez Boga punkt na pustkowiach wybrzeża Nubii, stał się głównym punktem wyjazdu Egipcjan na pielgrzymkę. Stąd cieknące dżilaby, przeładowane pielgrzymami, dokonywały ryzykownego przejścia do Jeddah, portu będącego najbliżej Mekki. Ze swoją flotą Reynald przeciął ruch morski tak samo skutecznie jak szlaki lądowe rok wcześniej. Tak jak statki przejęte na pełnym morzu, podczas przejęcia Aydhab, Frankowie zrabowali dwa duże statki pełne rozmaitych dóbr z Jemenu i statek pełen pielgrzymów.
A Aydhab to był tylko początek. Z wybrzeży Nubii czarne okręty, prowadzone przez arabskich pilotów, popłynęły przez Morze Czerwone do Arabii. Niektórzy uważają, że dopłynęły nawet do Adenu i na Ocean Indyjski, rabując po drodze co się da. Frankowie zawrócili wówczas na północ, plądrując porty wzdłóż wybrzeża Hejaz od Rabigh aż do al-Hawra, budując bazy na wybrzeżu, atakując wszystko w głębi lądu i dochodząc do wzgórz otaczających Medynę. Kampania ugruntowała strach jaki powstał rok wcześniej, kiedy zaczęła krążyć plotka, że Reynald chce zdobyć grób Proroka w Medynie i prawdopodobnie zabrać jego ciało. Wg Ibn Jubayr, który przejechał przez Aydhab kilka miesięcy po ataku krzyżowców:
“Dokonali oni wielu okropnych czynów nigdy nie słyszanych w islamie, bo żaden Rumi (chrześcijanin) nigdy nie dotarł do tego miejsca. Najgorsze co szokowało uszy, to bezkarność i profanacja z jaką chcieli wejść do Miasta Proroka – niech Bóg go zachowa i da mu wszystkie łaski – i chcieli zabrać go ze świętego grobowca. Taką mieli intencję i sami to rozgłaszali.”
Prawdopodobnie plan nie polegał na tym aby pogrzebać Proroka Mahometa na terytorium chrześcijańskim i zarabiać pieniądze na muzułmańskich pielgrzymach, którzy przybędą odwiedzić to miejsce. Reynald z pewnością nie planował niczego w tym rodzaju, chociaż jako pan Hebronu znał wartość ruchu pielgrzymkowego do grobu Abrahama. Plotki o niewiernych żołnierzach tak blisko świętych miejsc przerażały islamski świat, budując apokaliptyczny strach, który w słowach Qadi al-Fadila brzmiał:
“Koniec świat jest blisko, przepowiednia spełnia się i lada chwila ziemię pokryje mrok.”
Atak przypominał “Rok Słonia” wspomniany w Koranie, gdy w VI w.n.e. Abraha, chrześcijański władca Jemenu zaatakował Mekkę używając wojennych słoni. Wydawało się, że nie istnieją żadne ziemskie środki przeciwko niewyobrażalnemu atakowi Reynalda i muzułmanie modlili się o gniew Boga aby spadł na frankońskie diabły Reynalda i zniszczył ich plany tak jak to zrobił z Abrahą.
Przerażone władze w Kairze zareagowały szybko. Doświadczony admirał Husam al-Din Lu’lu’, skopiował pomysł Reynalda i przetransportował swoje okręty w kawałkach na Morze Czerwone. Egipska flota zaatakowała najpierw i pokonała okręty blokujące Ile de Graye. Niektórzy z Franków uciekli w dzikie wadi Synaju i starali się przeprawić przez pustynię, ścigani przez zmiennych i drapieżnych Beduinów. Następnie Lu’lu’ popłynął dalej w poszukiwaniu piratów Reynalda, doganiając ich na wybrzeżu Hejaz w al-Hawra. Lu’lu odkrył tam, że większość Franków znajduje się w górach dookoła Medyny,
“prowadzonych przez Arabów, większych bezbożników i hipokrytów niż Frankowie.”
Od lokalnego plemienia Lu’lu zażądał koni i ruszył w desperacki pościg. Jego ludzie zawiesili sakiewki ze srebrem na swoich włóczniach, aby przeciągnąć na swoją stronę Beduinów prowadzących Franków. Po dłuższej zabawie w kotka i myszkę muzułmanie wytropili krzyżowców i przez pierwsze 5 dni prowadzono walki podjazdowe w oczekiwaniu na główne siły. Krzyżowców dogoniono w pustynnym kanionie. W końcu udało się muzułmanom otoczyć Franków w suchej dolinie, o dzień drogi od Medyny. Odbyła się tam gwałtowna bitwa, w której zwyciężyły przeważający siły muzułmańskie. Niektórzy jeźdźcy uciekli w góry, ale 170 wciąż broniących się Franków negocjowało z Lu’lu’ kapitulację pod warunkiem zachowania życia. Lu’lu’ mówił później, że zabił lub schwytał wszystkich Franków. Ci, którzy poszli do niewoli, nie mieli co liczyć na łaskę Saladyna. Jego wezyr – Qadi al-Fadil zacytował Koran:
“ Niewierzących zaprowadzić trzeba całym tłumem do piekła”
Reynald uderzył mocno i boleśnie. I znów osiągnął sukces obniżając prestiż Saladyna i poddając pod wątpliwość jego kwalifikacje do bycia obrońcą Hadżdż. Sułtan martwil się, że jeśli przydarzy mu się to ponownie “oskarżą nas języki na wschodzie i zachodzie” Nie mógł ryzykować ponownej kompromitacji.
“Świat musi się oczyścić z brudu powietrza, którym oddychali.”
Sułtan zarządził, żeby zabić wszystkich pojmanych. Jego brat al-Adil, gubernator Egiptu poddał ten rozkaz pod wątpliwość. W jego pojęciu łamało to islamskie prawo, bo więźniom dano dach nad głową i przez to ich życie było chronione. Wg Imada al-Dina, Saladyn postawił na swoim argumentując, że niewierni znają teraz linie żeglugowe Morza Czerwonego i drogi do Świętych Miast. Muszą zostać ścięci do ostatniej głowy.
Szokująca akcja Reynalda pozostała jedyna w swoim rodzaju od początku istnienia islamu, gdzie niewierni zaatakowali Hejaz. Ponad 800 lat później, założyciel al-Kaidy – Osama bin Laden, wydał wojnę Ameryce i jej sojusznikom z prostego powodu obecności niemuzułmańskich żołnierzy na arabskiej ziemi. Realne, militarne zagrożenie świętych miejsc ze strony Reynalda odbiło się wielkim echem na wszystkich muzułmanach, zwiększając liczbę ochotników gotowych na dżihad i radykalizując umiarkowanych i kłótliwych wodzów islamskich skłaniając ich do zjednoczenia się przeciwko Frankom. Emirzy Zengid – sprzymierzeni z krzyżowcami, byli zawstydzeni, że mają za sojuszników ludzi dokonujących zbrodni przeciwko islamowi.
Na długo przed tym, zanim rozgniewani dżihadyści zaatakowali mieszkańców Chicago w 2010 r., pierwszymi, którym dane było posmakować muzułmańskiej zemsty za atak Reynalda byli złapani piraci. Rozkaz Saladyna został wykonany w całej swojej rozciągłości. Dwóch ludzi zostało złożonych w ofierze jak zwierzęta, ich gardła podcięto na oczach tłumu pielgrzymów idących w Hadżdz do Mekki. Inni zostali publicznie ścięci w Kairze i innych miastach należących do Saladyna. Rozkazał on wykonanie egzekucji religijnym uczonym, przez co była ona jeszcze bardziej makabryczna. Ich brak umiejętności w posługiwaniu się bronią przedłużał agonię skazańców. Ibn Jubayr widział niektórych Franków paradujących przez szpaler tłumu na ulicach Aleksandrii, jadąc na wielbłądach twarzą do ogona i siedząc na kolcach i rogach. Był to spektakl szarpiący serce współczuciem i politowaniem.
Saladyn wpadł furię, gdy dowiedział się, że przeklęty Reynald, wódz świętokradczego ataku uciekł. Jeśli był razem z flotyllą w Rabigh musiał uciec tuż przed ostateczną bitwa z Lu’lu, być może jeszcze wtedy, gdy pojawiły się egipskie okręty, lub w czasie pościgu przez góry. Reynald powrócił do Palestyny w marcu 1183 r.
W swoim gniewie Saladyn przysięgał, że jeśli znów Reynald znajdzie się pod jego władzą, to zabije go osobiście gołymi rękami.
Witaj .Odnoszac sie do wczorajszej audycji Paralaksa postanowiałam napisać Szkoda że nie ma juz statej atlantydy Od niej zaczełam poznawać zaginione swiaty dawnych cywilizacji.Nie masz moze mocy żeby wstawić troche tamtych art.na ta nowa ?Wiem wiem wszyscy czegoś chca nie dajac nic w zamian .Moge Ci tylko podziekować i dziekuję ze jesteś .Ja jestem zwykła szara kobieta ograniczoną brakiem znajomosci jezyków dlatego Twoje tłumaczenia to okno na swiat dla mnie i nie tylko dla mnie pewnie .Debaty straca na Twojej w nich nieobecności ale to juz na pewno nie twoje zmartwienie .Kilka lat temu napisałam na czacie radia o Twojej Atlantydzie teraz pisze do Ciebie o kimś kto pisze o sobie homosapies Może go znasz ?Pisze niestrudzenie o megalitycznych konstrukcjach i zamieszcza ciekawe zdjecia . Nie zraz się jego mistycznym nastawieniem .Homosapiens publikacje zajrzyj tam kiedyś może Jeszcze raz dziekuje ze jesteś .Tak miło w niedzielny wieczór kiedy ogarnie człowiek cały dom posłuchać opowieści z innego swiata .Wszystkiego dobrego dużo sił i srodków na to co robisz .
Cześć Chris, kiedyś piałeś o taakich wieeelkich kamiorach gdzieś w górach na bliskim wschodzie. Ta stronka poswięcona jest neolitycznej technologii tworzenia krzemienia kompozytowego. Warto przeczytać. Ja dziś do kuchni staję i zaczynam własne testy z tworzywem.
https://epokakamienialanego.blogspot.com/
A gdzie jest przepis na ten krzemień?
Pytam bo przejrzałem kilka wpisów i nie znalazłem przepisu takiego od a do z.
Pochwal się co Tobie wyszło ☺