Mars wita was! cz.1

Silny koronalny wyrzut masy ze Słońca z 11 września (2017 r.) uderzył bezpośrednio w Marsa tworząc nieoczekiwane zjawisko. Całą planetę przez dwa dni pokryła zorza polarna przez co Mars stał się 25 razy jaśniejszy niż normalnie. Zjawisko obserwował wyposażony w ultrafioletowy spektrograf satelita MAVEN, który krąży dookoła Czerwonej Planety od 2014 r. Z powierzchni Marsa wzrost promieniowania mierzył zamontowany na łaziku Curiosity RAD – detektor promieniowania.

Było to zdarzenie zaskakujące, bo Słońce jest aktualnie na swoim najniższym poziomie aktywności. Ten silny koronalny wyrzut masy został zanotowany nawet na Ziemi mimo, że nasza planety była w tym czasie po przeciwnej stronie Słońca niż Mars. Zorza polarna na taką skalę nigdy wcześniej nie była obserwowana na Marsie i ma to ogromne znaczenie dla przyszłych załogowych misji na tą planetę. Stały pomiar promieniowania był głównym celem zainstalowania na Curiosity urządzenia RAD a wydarzenie słoneczne jakie miało miejsce 11 września było na tyle silne, że promieniowanie bez trudu pokonało cienką atmosferę Marsa docierając do jego powierzchni. Promieniowanie o takiej sile z pewnością stanowiłoby zagrożenie dla zdrowia pracujących tam ludzi, dlatego ważna jest instalacja systemów nie tylko monitorujących sytuację na Marsie, ale przewidujących kosmiczną pogodę wokół tej planety na tyle skutecznie, by w przyszłości ostrzec przed niebezpieczenstwem żyjących tam ludzi.

Zorza polarna na Marsie różni się od ziemskiej tworząc światło ultrafioletowe, niewidzialne dla oka ludzkiego. Spektroskop wykazał, że tym światłem pokryła się cała planeta i przez dwa dni świeciła jak kosmiczna żarówka. Mars ma bardzo słabe pole magnetyczne i dlatego zorza nie koncentrowała się tak jak na Ziemi w rejonie biegunów. Cząstki plazmy słonecznej rozgrzały górną atmosferę Marsa przez co zwiększyła ona swoją objętość. Być może w przeszłości tego typu i silniejsza działalność Słońca zdmuchnęła marsjańską atmosferę, przez co planeta stała się jałową pustynią. Tak uważają naukowcy – którzy nie mają dziś wątpliwości, że Mars w swojej historii przez miliony lat był planetą zdolną podtrzymać życie. Wydaje się więc, że potwierdzenie życia pozaziemskiego w przynajmniej prymitywnej swojej formie jest już kwestią czasu i to niezbyt długiego. Łazik Curiosity pobrał wiele próbek z dna krateru Gale i z ich analizy wynika, że krater był kiedyś jeziorem, w którym mogło istnieć życie.

Czy Mars znów zatętni życiem? Po latach kosmicznego marazmu, kiedy wydawało się, że człowiek nie ma już ochoty wystawiać nosa poza ziemską orbitę, nagle coś sie zmieniło. Prywatny kosmiczny przedsiębiorca – Elon Musk – od lat snuje plany kolonizacji Marsa, ale jeszcze do niedawna patrzono na niego z przymrużeniem oka. Marzycieli i wizjonerów jak on jest i było wielu. Śmiałe projekty robijały się zazwyczaj albo o pieniądze, albo o technologie, które nie były w stanie sprostać ambicjom. Musk jednak mozolnie realizuje swój plan i swoje marzenia. Buduje kolejne rakiety, które na razie dostarczają zaopatrzenie na ISS i ustawiają satelity na orbicie. Buduje także kapsułę, która będzie mogła wynieść na orbitę ludzi i wreszcie zrezygnować z solidnego, ale nieco anachronicznego rosyjskiego Sojuza. To jednak wciaż za mało, aby realnie myśleć o Marsie. Zbyt wiele sponsorowanych przez rządowe agencje misji na tą plenetę skończyło się fiaskiem a SpaceX Muska to wciąż raczej niewielka firma kosmiczna, choć nie da się zaprzeczyć, że rozwija się bardzo dynamicznie.

Musk jest nie tylko wizjonerem, ale także niezwykle sprawnym biznesmenem i organizatorem. Jego plany nawet gdy porażają wielkością, są zawsze mocno osadzone w realiach. Na Międzynarodowym Kongresie Astronautycznym w Adelaidzie w Australii (odbyl sie 22 wrześnie 2017 r.) Musk przedstawił plany nowej rakiety, dzięki której SpaceX chce podbić Marsa. Rakieta nazywa sie BFR i nie do konca wiadomo co oznacza ten skrót. Prawdopodobnie jest to: Big Fucking Racket i rzeczywiście projekt rakiety pokazany przez Muska jest robi wrażenie. Rakieta ma 9 m średnicy i może wynieść na orbitę okołoziemską 150 ton ładunku. W wersji pasażerskiej w przestrzeń kosmiczną będzie mogło polecieć ponad 100 osób – nowych kolonizatorów Marsa. Sama rakieta po wyniesieniu kapsuły na orbitę powróci na Ziemię i będzie mogła zostać ponownie wykorzystana. Rakiety BFR mają być budowane w różnych wielkościach w zależności od przeznaczenia. Jej mniejsza wersja nadal będzie dowozić zaopatrzenie na Stację Kosmiczną i zastąpi w tej roli wysłużonego Falcona9. Wśród projektów Muska jest również kosmiczna śmieciarka, zbierająca z orbity martwe satelity a także kosmiczny samolot, który pokona odległosć z Nowego Jorku do Szanghaju w 39 min. a cena biletu będzie porównywalna z obecną. Wszystko to dzięki temu, że rakiety Muska są wieloktnego użytku co znacznie obnizża koszty eksploatacji. Musk ogłosił także datę pierwszego lotu na Marsa – na razie bez zalogi – na 2022 r, a pierwsze loty załogowe polecą na Czerwoną Planetę dwa lata później. Tempo naprawdę imponujące.

Najbardziej konkurencyjny program lotu ma Marsa opracowała do tej pory tylko jedna firma: gigant kosmiczny Lockheed Martin. Program nazywa sie Mars Base Camp i pierwszy załogowy lot na Marsa planowany jest na rok 2028. Załoga ma liczyć zaledwie 6 astronautów, którzy nawet nie wylądują na planecie a będą orbitować wokół niej przez dwa lata prowadząc pomiary i badania przygotowujące przyszłe wyprawy. Na powierzchnię planety będą wysyłane roboty. Trwają prace nad lądownikiem, dzięki któremu czterech ludzi mogłoby przetrwać na powierzchni Marsa przez 2 tyfgodnie i wrócić do orbitującej bazy.Konstruktorzy w Lockheed są krytyczni wobec pomysłów Muska uważając je za niesprawdzone i niepewne. Zanim Lockheed wyśle ludzi w strone Marsa jego pierwszym celem jest zbudowanie bazy na Księżycu i wymiana załóg za pomocą kapsuły Orion, która jest już na ukończeniu. Stacja na Księżycu ma się nazywać Deep Space Gateway i być może w zamiarach swoich tworców ma być kosmodromem, z którego ludzie i sprzęt będą wysyłani w odległe części naszego układu słonecznego a może nawet i dalej.

Kolonizacja Marsa wydaje sie być zaledwie kwestią czasu i widać to w podejściu do tematu inwestorów, którzy już wietrzą okazję zarobienia kosmicznych fortun. Opływające w petrodolary Zjednoczone Emiraty Arabskie chcą budować na Marsie całe miasta. Na projekt budowy Mars Scientific City przeznaczono juz sumę 136 mln dolarów. Miasto pod kopułą ma obejmować obszar 18 ha i zostało zaprojektowane przez duńskiego architekta Bjarke Inglesa. Jego ściany mają chronić przed pronieniowaniem a tlen wewnątrz ma być generowany w sposób naturalny. Miasta tego typu będą brały udział w terraformizacji Marsa a jego budowę szejkowie z ZEA zaplanowali na 2117 r. czyli za bagatela… 100 lat. ZEA ma swój własny ambitny program kosmiczny. W lipcu 2020 r. w stronę Marsa ma zostać wysłany pierwszy arabski satelita badawczy.

Czy Polska jest w stanie włączyć się w eksplorację kosmosu i założyć małą marsjańką osadę? Na razie nie wygląda to zbyt obiecująco. Już raz ominęla nas okazja wzięcia udziału w odkrywaniu nowych kontynentów. Po 500 latach pojawia się następna….

5 comments

  • „pierwszy arabski satelita” – muszę się przyznać, że mimo wszystko zauważam już u siebie jakieś …wypaczenie. Moja pierwsza myśl po przeczytaniu o tym arabskim satelicie: jak doleci to z głośników rozlegnie się „Allahu akbar”, po czym efektownie eksploduje… 🙂
    Czytając takie „przyszłościowe” artykuły zaczynam żałować, że nie dane nam doczekać tamtego czasu.

  • To że Pl. nie brała udziału w podbijaniu / jak to ująłeś – odkrywaniu / nowych terenów w Ameryce uważam za pozytyw – nie mamy udziału w ludobójstwie .
    Co do Marsa mam nadzieję że uda nam się „załapać” na odkrywanie nowego . Wiadomo przecież że kto jak kto ale Polak potrafi .

  • przepraszam za ort. zbyt rano a kawa się robi .

  • Jak sądzę problemem nie jest technologia tylko, sami ludzie . Wszystkie doświadczenia ze skonstruowaniem małej społeczności naukowców, spełzły na niczym. Po roku nawet przyjaciele się kłócili niemal na śmierć . A przecież ,pomimo zamknięcia, zawsze w podświadomości zakorzenione jest to że, za ścianą jest powietrze i można po prostu wyjść i przeżyć. Takiej opcji w kosmosie nie ma.
    I oczywiscie ten wyrzut koronalny powinien być kubłem zimnej wody na rozgrzane głowy przyszłych kolonistów . W tym momencie powinni zejść pod powierzchnię Marsa i żyć jak krety . A jesli już tam ktoś tak żyje ?
    I jeszcze ta grawitacja ,byc moze trzeba będzie tam się poruszać podobnie jak na Księżycu ,kangurowymi skokami ,nikt poza kangurami nie próbował stale tak się poruszać ,a duzo mniejsza grawitacja taki sposób poruszania wymusi .
    Zatem nie wystarczy zrobic szklarnię ,bu tam żyć .A tak przy okazji szklarni , to byc moze pył marsjański w krótkim czasie zmatuje przeźroczyste powierzchnie co pozwoli na osadzanie sie na nich pyłu .
    I teraz pytanie czy znajdzie się ktoś kto będzie chciał życ w takich warunkach i być uzależnionym od dostaw korporacji kosmicznej?

  • To jeszcze niech dopracują sztuczną grawitację jak na filmach,bo w jakim stanie będą ludzie po 2 latach(plus lot) życia w stanie nieważkości to sobie nie wyobrażam .Człowiek to ziemska bestia i nie nadaje się żeby po kosmosach śmigać 😉

Comments are closed.