Ogniste mrówki z Teksasu

Wczoraj do zrobienia krótkiego wpisu skusiły mnie ryby – temat, który przewijał się we wszystkich moich Atlantydach, które co jakiś czas zatapiały się w odmętach netu by po jakimś czasie wynurzyć się na nowo. Zazwyczaj nie czuję żalu, że straciłem mnóstwo (tysiące) wpisów i jeszcze więcej komentarzy, bo wszystko to miało miejsce jakby w innym czasie i przestrzeni. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki i na tej samej zasadzie zmienia się podejście do tematu, jego zrozumienie i interpretacja. To tak jak ze starymi „Paralaksami”: pojawiły się nagle na YT obok tych najnowszych a przecież moje podejście do tamtych spraw już się zmieniło… Dojrzewamy do czegoś, choć czasami dzieje się wręcz odwrotnie… – tracimy zupełnie głowę i resztki zdrowego rozsądku. Obserwowałem wiele takich przypadków. Pokazuje to, że jesteśmy w nieustannym ruchu, w kotłującej się magmie, spalającej z sykiem. Czasem stygnącej na kamień a czasem eksplodującej gwałtownie i zamieniającej się w parę wodną i toksyczne gazy.

Magazynu Wędkarskiego NA jednak trochę mi żal. Nie były to specjalnie rozbudowane artykuły, a raczej podręczny notatnik podwodnych dziwactw, którymi natura wciąż nas zaskakuje. Wzrastałem razem z filmami Jacquesa Cousteau i były to wyprawy niemniej pasjonujące niż te na Księżyc czy inne planety. Filmy Cousteau oglądaliśmy później z mają małą wówczas córką i dziś, kiedy jest już dojrzałą kobietą nadal jest to dla niej silne wspomnienie a pasja do podmorskiego świata pozostała – prawdopodobnie na zawsze. Kilka lat temu dostałem od niej pod choinkę czerwoną czapkę, identyczną jaką nosił Jacques. Do dziś jest to moja ulubiona czapka.

W “starych” Atlantydach była jeszcze inna dziwaczna seria. Znacznie mniejsza i skromniejsza a dotyczyła życia… mrówek! Właściwie sam nie wiem skąd się to wzięło, ale mrówki co jakiś czas pojawiały się w newsach zawsze zaskakując czymś zupełnie nowym i niespodziewanym. Może to, że gdzieś podświadomie lubię mrówki wynika z tego, że tak bardzo przypominają nas ludzi? Oczywiście nie z wyglądu czy charakteru, ale ze sposobu organizacji życia. My też budujemy potężne miasta-termitiery, sieć społecznych uzależnień i zasad, jesteśmy agresywni wobec siebie i obcych i tak samo jak mrówki widzimy tylko tę część świata jaką zdołamy ogarnąć naszym małym umysłem. Jak mrówka może wyjaśnić sobie koparkę, która rozwala mrowisko? Albo powódź jak ta, która wreszcie zaczyna opadać w dalekim Teksasie? Zapewne nie potrafi, tak jak człowiek nie potrafi sobie wyjaśnić skomplikowanej mechaniki wszechświata, w którym żyje. Z jednej strony ten wszechświat otacza nas ożywczym cieplem Słońca a z drugiej co jakiś czas rzuca kosmicznym kamieniem, który stawia wszelkie życie na granicy znaku zapytania.

To, co z pewnością łączy mrówki i ludzi to wola i determinacja żeby przetrwać. Nawet największemu kataklizmowi nie udało się do tej pory kompletnie wyniszczyć życia na Ziemi a człowiek wykazał, że w metodach przetrwania potrafi być niezwykle kreatywny. Trzęsienia ziemi, wulkany, tsunami, bomba atomowa czy wreszcie powodzie z superpowodzią zwaną potopem na czele – człowiek jest w stanie zawsze znaleźć sposób żeby przetrwać do lepszych czasów i zacząć od nowa. Zapewne los zbrojnika zagubionego w chaosie podtopionej ludzkiej architektury jest przesądzony. Tylko łut szczęścia może skierować go w miejsce, gdzie będzie mógł żyć dalej. Z mrówkami jednak jest inaczej. Wydawałoby się, że nie mają szans z żywiołem, którego skala przeraza nawet człowieka a co dopiero małą mrówkę. Tymczasem wola przetrwania i organizacja sprawi, że kiedy opadnie woda, mrówki wrócą do swojego mrówczego stylu życia.

Mrówki – zwane Fire Ants czyli mrówki ogniste (zwane tak ze względu na ból jaki zadają po ukąszeniu człowieka) lub biologicznie Solenopsis – mają podziwu godną nie tylko wolę przetrwania ale i organizację. Kiedy wielka woda zaczyna się wlewać do mrowiska natychmiast wydostają się na zewnątrz i zbijają się w wielką ognistą kulę. Kula ma w sobie dosyć powietrza aby utrzymywać się na wodzie. Mrówki sa w ciągłym i zorganizowanym ruchu nieustannie zamieniając się miejscami i wymieniając te owady które były przez chwilę pod wodą. Wewnątrz kuli chroniona jest królowa, jajka i larwy – przyszłość mrowiska. Co jakiś czas na zatopionych ulicach houstońskich przedmieści ktoś obserwuje taką kulę, matę, wstęgę a właściwie żywą tratwę, która dryfuje spychana wiatrem w stronę suchego brzegu. Oblicza się, że każda taka kula liczy sobie conajmniej pół miliona owadów. Są w stanie najwyższej gotowości, atakując wszystko co stara się rozbić taką kulę. Co jakiś czas ciekawski powodzianin wtyka w taką kulę swoje wiosło, po którym jak po moście – kilkutysięczne komando mrówek ognistych natychmiast dostaje się na wszystkie odkryte części ciała zadając bolesne i niebezpieczne rany, bo mogą być one przyczyną reakcji alergicznej która doprowadza do śmierci.

Mrówki ogniste od lat prowadzą wojnę z człowiekiem, traktowane przez ludzi jako szkodniki. I rzeczywiście nie ma tu żadnej wspólnoty interesów. Powódź i fakt, że mrówki ogniste pojawiają się na powierzchni i są skupione w jedną kulę wystawia ich na atak człowieka. Takie mrówcze kule są lokalizowane i polewane płynem do mycia naczyń. Kula wtedy rozpada się i mrówki toną. Inne jednak mają więcej szczęścia i udaje im się przetrwać i kiedy świat dookoła przeschnie nieco, wszystko powróci do konwulsyjnie pulsującej równowagi. Aż do następnego kataklizmu.

5 comments

  • Mam pytanie jak dokładnie się nazywał ten naukowiec z Arizony : Cliford ( Capikord ??? )który badał skład Chemtrails ? Czy można gdzieś znaleźć jego badania ?

  • Tak, czasami człowiek jest jak taka mrówka – stoi sobie taka mrówka, patrzy na wieżowiec i zastanawia się z jakiego igliwia zbudowane jest to wielkie mrowisko, bo nie jest w stanie wyjść poza system postrzegania mrówki.

  • Trafne spostrzeżenia. Na wiele spraw trzeba spojrzeć z odpowiednim dystansem. Często warto coś zostawić, odejść, przystanąć i z perspektywy zobaczyć całość w odpowiednim świetle. Wtedy dopiero widać różne aspekty układanki, poszczególne elementy, które pasują jeden do drugiego, wtedy też pojawiają się trafne koncepcje i oceny. Dotyczy to wszystkiego – spojrzenia na własne życie poprzez pryzmat doświadczeń, spojrzenia na historię narodu, czy dzieje różnych cywilizacji… Zawsze potrzebny jest dystans i przemyślana analiza.
    Ziemia widziana z kosmosu jest piękna. Nie widać naszych problemów, kataklizmów, chaosu…
    A co do Nowej Atlantydy, to jest niezatapialna 🙂 Wszystkie etapy NA potrzebne były, by dojrzała do stanu, w jakim jest obecnie, co nie oznacza, że taka pozostanie na zawsze, wszak panta rhei. 🙂

    • Sentymentalny się robię na starość 🙂 Ale już wracam do pionu. Trzecie podejście do huraganu bez ryb tym razem i bez mrówek a z teoryjką konspiracji 🙂

Comments are closed.