27 lat samotności cz.1

Od czasu kiedy przeczytałem “Robinsona Cruzoe” pomysł kompletnej izolacji od świata w niepokojąco atrakcyjny sposób mocno do mnie przemawia. Samotność mnie nie uwiera. Poczucie odcięcia od świata nie przeszkadza, świadomość, że przebywa się na wyspie, wodą odciętej od reszty lądu w magiczny sposób poprawia samopoczucie. Co jakiś czas czytam o takich ludziach w książkach. Nie zaginęli bynajmniej w dżungli, nie są rozbitkami na bezludnej wyspie tylko sami odcięli się od reszty świata. Świadomie i z własnego wyboru. Być może kiedyś, gdy świat był ledwie poznany nagłe osamotnienie mogło być przerażające. Dziś, w naszym zabieganym świecie samotność staje się coraz bardziej artykułem luksusowym. I to coraz trudniej dostępnym. Jak długo w jednym odstępie czasu byliście sami? Dzień? Tydzień? Książka “The Stranger in The Woods” (“Obcy wśród drzew”) Michaela Finkela to opowieść o człowieku, który dobrowolnie porzucił amerykańską cywilizację i bez opuszczania kraju zaszył się w lesie na całe dwadzieścia siedem lat.

Niewielu z nas spędza swoje życie samotnie. Są jednak tacy, którzy właśnie taki stan preferują. Mimo, że jesteśmy gatunkiem stadnym przez całą historię ludzkości przewijają się ludzie, którzy dobrowolnie wybierają samotność. Często nazywa się ich pustelnikami. Większość z nich dokonała takiego wyboru z pobudek religijnych. Nawet Jezus zdecydował się spędzić 40 dni samotnie na pustyni, zanim zaczął głosić swoją naukę. Samotność dodaje tajemniczej siły. Budda na przykład również spędził długi czas sw samotności zanim wyruszył nauczać świat. Innym rodzajem pustelników są ci, którzy przeciwko czemuś protestują. Są to ci, którym nie podoba się świat, w którym żyją i zamiast siłą nawracać go na “lepszą” drogę, instynktownie ciążą ku samotności odcinając się od świata. Nie jest to bynajmniej fenomen ostatnich lat. Już 5 tys. lat temu niektórzy ludzie w Chinach zaszywali się w pustelni, bo nie mogli znieść panującego cesarza. Trzecia grupa pustelników to artyści, dla których powody estetyczne są wystarczające aby porzucić świat i żyć samotnie. Wśród nich są pisarze jak Henry Thoreau czy naukowcy tacy jak Newton czy Einstein, który lubił zamykać się w swojej pracowni i całymi dniami nie widzieć nikogo. Dzisiejsze czasy niosą wraz z internetem jeszcze jeden fenomen pustelnictwa – wirtualną społecznośc pustelników, co samo w sobie brzmi nieco absurdalnie. Na stronie hermitary.com można w czat roomie prowadzić rozmówki “między nami pustelnikami”. Do tego chat roomu niełatwo się dostać. W sposób drobiazgowy sprawdza się tam kto jest prawdziwym pustelnikiem a kto nie…

Chris Knight został aresztowany w lesie w stanie Maine, gdy plądrował lodówkę w leśnej kabinie i ukradł z niej mięso na na hamburgery i ser. Okazało się, że człowiek ten żyje poza ludzką cywilizacją od 27 lat. Samotnie mieszkał w leśnym namiocie z dala od cywilizacji… i ani razu podczas tych wszystkich lat w lesie w obawie przed wykryciem nie zapalił ogniska (!). Przeżyć zimę w Maine bez ognia w opinii tamtejszych strażników leśnych jest dla człowieka czymś niewykonalnym. W Maine od jakiegoś czasu zgłaszano włamania do leśnych domków. Nigdy nie były to to kradzieże poważne. Ginęła żywność, czasem latarka, ale przede wszystkim książki. Złodziej polował na nie z pasją i ukradł ich tysiące. Na dodatek włamywał się jak Houdini – nie zostawiając żadnych śladów. Nigdy nie zostawił rozbitego okna czy wyłamanych drzwi. Czasem właściciele zostawiali biżuterię i pieniądze – złodziej najwyraźniej gardził takim łupem. Gdy wychodził – zawsze zatrzaskiwał za sobą drzwi na zamek, żeby nie zostawiać niczego otwartego dla prawdziwych złodziei. Niektórzy ludzie dostawali szału widząc swoją kabinę okradzioną inni nie robili z tego powodu większego problemu. Postać tajemniczego i nieuchwytnego pustelnika powoli obrastała w legendę. Z czasem stal się on rodzajem leśnego, lokalnego potwora z Loch Ness. Jeden z rangersów, który pilnował porządku w tej części lasu dostał obsesji aby schwytać nieuchwytnego rabusia. I w końcu mu się to udało.

Kiedy pustelnik został złapany jego historia stała się powszechnie znana. Chris Knight od razu przyznał się do wszystkich zarzuconych mu kradzieży i zgodził się z sędzią, że należy mu się za to więzienie. Do Maine przyjechało ponad 500-set dziennikarzy którzy chcieli poznać historię kogoś, kto przez 27 lat żył samotnie w lesie. Chris Knight jednak nie odezwał się ani jednym słowem. Zniechęceni dziennikarze jeden po drugim zaczęli się pakować i wyjeżdżać. Michael Finkel również był dziennikarzem i pisarzem. Mieszkał w tym czasie w Montanie. Wiedział już, że pustelnik do nikogo się nie odzywa. Postanowił więc napisać do niego list. Odręczny – taki jaki pisało się w czasach analogowych. List wysłał do wiezienia powiatowego, gdzie przetrzymywano Knighta i ku jego zdumieniu dziesięć dni później otrzymał odpowiedź. Nie była to długa odpowiedź, ale trudno się takiej spodziewać po człowieku, który nie wydobył z siebie żadnego słowa przez 27 lat. Po sposobie w jaki napisany był list Finkel od razu wiedział, że ma do czynienia z kimś nie tylko o wysokim poziomie inteligencji, ale także kryjącym w sobie niezwykłą historię. Kiedy jechał do więzienia w Maine, zastanawiał się dlaczego to właśnie z nim chce rozmawiać Knight a nie z setkami innych dziennikarzy, którzy prosili go o rozmowę. Tajemnica okazała się bardzo prosta. List który napisał do więzienia Finkel był napisany ręcznie i ten fakt sprawił, że Knight przyjął to bardzo personalnie. Pierwsze lody zostały przełamane.

Knight urodził się w stanie Maine w rodzinie, którą trudno było nazwać typową. Miał brata i siostrę a jego rodzicie nie należeli do ludzi zamożnych. W domu znajdowało się tysiące książek i zwyczajem rodziny było wspólne, wieczorne czytania Szekspira lub innych klasyków. Cała trójka dzieci w tej rodzinie miała doskonałe wyniki w szkole – co nie dziwi. Potrafili jednak znacznie więcej niż ich rówieśnicy. Od dziecka rodzice uczyli ich jak rozwiązywać bieżące problemy takie jak naprawa cieknącego kranu, pękniętej rury, zepsutego silnika czy gniazdka elektrycznego. Rodzina posiadała bardzo niewiele pieniędzy i każdemu urządzeniu jakie było w ich posiadaniu starano się maksymalnie przedłużyć życie i nie kupować nowego – co niechybnie nadwyrężyłoby budżet. W domu Knightów pilnie studiowano fizykę tylko po to aby zdobytą wiedzę wprowadzać w życie. Z książek dowiedzieli się m. in., że jeśli zakopać kontenery z wodą tuż pod powierzchnią ziemi, to będą one zbierać ciepło ze słońca nagrzewającego jej powierzchnię. Dzięki temu mogli zbudować cieplarnię, w której uprawiano warzywa przez okrągły rok, co w zimnym Maine jest rzeczą – oględnie mówiąc – trudną. Dzięki temu nie musieli zapłacić nawet centa za elektryczność. Jedzenie zdobywano w lesie: polowano i łowiono ryby. Chris Knight lubił takie życie. Nigdy nie czuł, że czegoś mu brakuje. Nie ciągnęło go też do innych ludzi. Kiedy miał dwadzieścia lat zatrudnił się jako instalator systemów grzewczych. To wówczas jego brzemienna w skutki decyzja dojrzała na tyle, że wprowadził ją natychmiast w życie. Pojechał swoim nowiutkim, prosto z igły żółtym Subaru nad Mooshead Lake. Zaparkował samochód w krzakach, zostawił kluczyki i tak jak stał wszedł do lasu. Przez 27 lat nikt nie zobaczył go ponownie. Nie miał zamiaru się pokazywać i gdyby nie aresztowanie, to mieszkałby w lesie po dziś dzień. Zył w lesie i chciał umrzeć w lesie. Nie robił zdjęć i nie prowadził pamiętnika. Była to jego osobista decyzja. Żółte Subaru było najdroższym przedmiotem jaki w życiu posiadał. Kupił go na raty i jego brat został żyrantem tej pożyczki, żeby Chris mógł mieć to auto. Kiedy go aresztowano jedno z jego pierwszych zdań dotyczyło właśnie tego samochodu. Nadal czuł się źle, że przez to auto wprowadził brata w kłopoty.
cdn…

4 comments

  • no i bardzo fajnie ze sa ludzie ktorzy zyja sobie swoim zyciem i wszytko oraz wszytkich maja w d……to sie nazywa wolnosc

  • Aktualnie w Polsce ciężko by było znaleźć takie miejsce by się zaszyć na kilka lat. Moją odskocznią od codzienności są wycieczki na rowerze. Jadę samotnie bez określenia dokładnej trasy a tylko w określonym kierunku. Po 3 dniach zapominam o domu znajomych, pracy i podziwia się to co widać za każdym zakrętem. Inaczej patrzy się na otaczający świat, nie trzeba patrzeć na zegarek, nigdzie się spieszyć. Jedynymi problemami z którymi się człowiek styka to o której rano wstać i na co aktualnie ma się ochotę do zjedzenia. Po miesiącu takiej podróży ma się całkiem inne podejście na resztę roku, do następnej wyprawy.
    Zmieniają się priorytety, podejście do pracy. Człowiek uświadamia sobie, że gonitwa za pieniędzmi to nie jest to na czym powinno polegać życie.
    Myślę, że potrafię zrozumieć motywację tych ludzi którzy uciekają od cywilizacji. Wolą może życie trudniejsze ale za to bez pośpiechu jaki wymuszają na nas aktualne czasy.

  • Niesamowita i jakże mądra historia.Myślę , że na świecie podobnych jest wiele aczkolwiek decyzja tego gościa jest wyjątkowa ze względu na nietuzinkową osobowość Knighta. Facet izolując się od uciech tego nie do końca pięknego świata odpala zawór bezpieczeństwa dla swojego EGO…….to jak okradał by …żyć i przeżyć to dowód na jego szlachetność i zachowanie dobrych cech charakterystycznych dla człowieka z zasadami, tego w tych zakręconych czasach konsumpcjonizmu bardzo brakuje. Dziękuje za ciekawy artykuł

  • Ciekawa historia. Bez wątpienia to wyjątkowy człowiek, który postanowił odrzucić wszelkie „dobrodziejstwa” cywilizacji i żyć po swojemu. Co nim powodowało? Chyba to samo, co napędza większość z ludzi. Niektórzy uciekają przed światem, bo uciekają przed odpowiedzialnością za coś, co zrobili, a ten gość nie musiał przed nikim, czy niczym uciekać. Dokonał wyboru i wybrał podróż w głąb siebie.. Wielu ludzi (mnie też) fascynuje pewien rodzaj odizolowania, który pozwala poczuć się wolnym, niezależnym, podążającym za swoimi marzeniami, ale często wiąże się to z wędrówką. Podróż przez życie w dosłownym znaczeniu. Każdy z nas szuka sensu w życiu, szuka swojego miejsca, a Knight chyba znalazł je w lasach Maine. Nie obawiał się samotności, w swoim świecie czuł się dobrze. Jak przybysz z innej planety 😉 Tak przynajmniej to widzę.

Comments are closed.