Blimp

Kiedy po II WŚ Amerykanie przejęli japońską technologię i koncept tworzenia potężnych międzykontynentalnych balonów, wydawałoby się, że jest to ślepa uliczka. Jeszcze przed wojną przekonali się o tym Niemcy, kiedy nad New Jersey spektakularnie spłonął wypełniony wodorem gigantyczny Hindenburg. Po tej katastrofie Niemcy porzuciły tworzenie balonów i zajęły się budową samolotów odrzutowych i rakiet. Z sukcesem zresztą. Tymczasem Wujek Sam uznał, że balony a właściwie statki powietrzne mają przed sobą wielką przyszłość i równolegle z programem nuklearnym i kosmicznym zaczął w ścisłej tajemnicy pracować na budową takich pojazdów. Projekt Mogul był pierwszym wielkim programem, w ramach którego budowano ogromne balony. Byłly to czasy kiedy na orbicie okołoziemskiej nie było jeszcze satelit szpiegowskich a Ameryka chciała konecznie wiedzieć jak przebiegają radzieckie próby atomowe. Aby to osiągnąć potrzebny był pojazd nie tylko zdolny odbyć lot nad gigantycznym krajem jakim był Związek Radziecki, ale mógł on także pozostać poza zasięgiem jego obrony przeciwlotniczej. Balon, który byłby w stanie podróżowac w stratosferze był do tego celu idealnym pojazdem pod warunkiem, że zdołałby utrzymac stałą wysokość lotu. Inżynierom pracujący nad projektem udało się coś takiego osiągnąć a balon szybował w górnej warstwie stratosfery na wysokości 30 km – poza zasięgiem nalepszych nawet odrzutowców tamtych czasow. Wyposażono go superczułe mikrofony, które odbierały sygnały niskiej częstotliwości tworzone przez wybuch jądrowy. Balon był także w stanie pobierać próbki powietrza na podstawie których analizowano opad radioaktywny. Do dziś do końca nie wiadomo czy projekt ten przyniósł zamierzone rezultaty. Rosjanie byli przerażeni perspektywą bezkarnego obserwowania ich na ich wlasnym terytorium i słali nieskończone protesty. Balony te były tak tajne, że amerykański kontrwywiad stworzył legendę latającego dysku aby ukryć fakt, że jeden z takich balonów rozbił się w okolicach Roswell i nie został w porę odnaleziony przez specjalnie przeznaczoną do tego ekipę. W 1994 r. US Air Force opublikowało nawet raport, z którego wynikało, że w czerwcu 1947 r., w okolicach Roswell rozbił się ogromny balon zwany “Mogul Flight No.4”. Projekt Mogul zakończony został ostatecznie w 1949 r., ale zaraz po nim gigantyczne balony budowno w innych tajnych projektach: Moby Dick i Genetrix. Rosjanie w końcu znaleźli słaby punkt balonu i kiedy po nocnym locie obniżał on pułap (ze względu na ochlodzenie powietrza), stawał się łatwym celem dla MiG-ów. Rosjanie dokładnie przeanalizowali zdobycz a zwłaszcza odporne na niską temperaturę filmy, na których robiono zdjęcia szpiegowskie. Udało im się opracować własną technologię produkcji takiego filmu i zastosowano go póżniej w sondzie “Łuna-3”, która fotografowała ciemną stronę Ksieżyca.

Wydawałoby się, że tym razem balony odeszły już na dobre do lamusa i mogą być najwyżej używane w celach rekreacyjnych. Okazuje się jednak, że to wlaśnie one mogą być przyszłością transportu lotniczego i nie tylko. Amerykanie pokazali własnie swoje najnowsze dziecko z rodziny statków powietrznych. Nie nazywa sie go już balonem czy sterowcem a blimpem czyli grubasem. “Airlander 10” jest prawdziwym gigantem wypełnionym helem. Ma 92 m długości i jest obecnie największym na świecie pojazdem unoszącym się w powietrzu. Może nieprzerwanie lecieć przez 5 dni na wyskości 6100 metrów nad ziemią. Prób dokonywano już kilka lat wcześniej, ale dopiero teraz pojazd potwierdził wszystkie swoje parametry i unosił się nad ziemią przez 3 godziny. Jego powłoka uszyta jest z materiału zwanego Spectra, który stosuje się w kamizelkach kuloodpornych Blimp ma być w przyszłości stosowany do patrolowania granic, kontroli tłumu, jako platforma do robienia zdjęć z powietrza a także do prowadzenia badań naukowych. Wojsko od lat testuje takie blimpy i wiele z nich posiada na swoim wyposażeniu. Żaden jednak nie dorównuje wielkością “Airlander 10”. Dużych rozmiarów blimp jest idealnym pojazdem szpiegowskia ale może być jednocześnie stosowany platforma bojowa. Zawieszony przez kilka tygodni nad afgańskimi – niedostępnymi z ziemi – górami nie tylko kontroluje ruchy Talibów, ale także odpala bojowe rakiety. Blimp jest także w stanie kontrolować komunikację telefoniczną na wielkim obszarze ( o średnicy ponad 500 km) i obserwować obszar trzy razy większy niż Polska.. Może także sam być źrodłem komunikacji i podtrzymywać na ziemi łączność bezprzewodową. W wersji wojskowej pokryty jest substancją, która skutecznie niweluje odbicie radaru przez co jego możliwości szpiegowskie znacznie wzrastają. Można z niego obserwować ruch kilkuset samochodów jednocześnie i filmować ruch w mieście z niezwykłą dokladnością kamerami o wysokiej rozdzielczości. Taki blimp nieustannie wisi np. nad Kabulem w Afganistanie, wykrywając kolejne próby podłożenia bomby pod drogą. Woskowy blimp wykazałl także swoją skuteczność w zwalczaniu pociskow balistycznych naprowadzając na nie wojskowe myśliwce. Zaletą blimpów jest ich wielkość. Na olbrzymim cielsku statku powietrznego można zamontować setki anten, dlatego idealnie nadaje się jako powietrzna stacja obrony przeciw atakowi nuklearnemu.

Docenili to już dawno Rosjanie i ich odpowiedzią na “Airlandera” ma być “Atlant-30”, który ma odbyć pierwsze powietrzne proby w przyszłym roku. Będzie on w stanie osiągnąć pułap 10 tys. m., gdzie może wynieść 170 ton aparatury a nawet broni. Jego transportowa wersja będzie w stanie przenosić trzy czołgi T-90 albo 8 pojazdów piechoty. Innym rosyjskim blimpem ma być Berkut, który bedzie pojazdem szpiegowskim zdolnym do unoszenia się w stratosferze. Dzięki temu stanie się on tanią alternatywą dla satelit a jednocześsnie historia balonów zatoczy pełlne koło, bo taki był cel Projektu Mogul, zanim w ogóle zbudowano pierwszego sztucznego satelitę.

Polska również zainteresowana była balonami stratosferycznymi. W 1938 r. zbudowano balon o nazwie “Gwiazda Polski”, który miał pobić amerykański rekord świata wysokości (kpt. Stevens, 22 tys. m.) i osiągnąć pułap 30 km. Był to największy na świecie tradycyjny stratostat czyli balon stratosferyczny Przedsięwzięciu patronowal prezydent Mościcki i gen. Sosnkowki. Balon uszyty był z gumowanego jedwabiu a specjalny patent do tego celu stworzono w fabryce gumy w Sanoku. Kiedy balon napełniano wodorem plany startu pokrzyżował halny. Musiano natychmiast wypuścić gaz z balonu, ale targana wiatrem powłoka stworzyla efekt tarcia i iskrę, która zapaliła resztkę wodoru w balonie. nastąpiła eksplozja, która zniszczyła powlokę balonu, ale gondola pozostała nienaruszona. Balon udało się naprawić i drugą próbę zamierzano podjąć we wrześniu 1939 r. Do tego celu zakupiono w USA duże ilości helu. Do lotu jednak – z wiadomych względów – nigdy nie doszło.

One comment

  • Airlander nie jest tworem amerykańskim a brytyjskim, wiem bo mieszkam obok miejsca w którym go zbudowano i nie raz widziałem go na niebie nad moją głową.

Comments are closed.