Oblężenie Jotopaty cz.1

Kiedy przychodzą zimowe dni i depresja zaczyna mocno doskwierać, wypróbowanym dla mnie sposobem żeby się jakoś ratować jest… Nie, nie macie racji. To nie jest piwo czy inne takie 🙂 Ja po prostu uciekam w książki. Najlepiej historyczne, gdzie wszystko jest z innego świata, z innej przestrzeni, gdzie można się bezpiecznie okopać i z perspektywy obiektywnego obserwatora zanurzyć się po szyję w odległej przeszłości, z której czasem można wyciągnąć ciekawe i bardzo życiowe wnioski. To dlatego ostatnio częściej wciągam was w tego typu żeglugę w czasie, żywcem i na gorąco tłumacząc to, co akurat wpadło mi w rękę. Mam nadzieję, że autor takiej książki nie wziąłby mi tego za złe, bo w ten sposób poszerzam jego zasięg o czytelników z innego kręgu językowego – zakładając oczywiście, że taka książka nie została jeszcze przełożona na polski. Poza tym przedstawiam jedynie krótki fragment, który albo zaostrzy apetyt na ciąg dalszy, albo… znudzi. Zawsze liczę, że będzie to ta pierwsza możliwość. Historia to zapis zazwyczaj niezwykle pogmatwanych wydarzeń i to samo w oczach jednej osoby wygląda inaczej w oczach drugiej. Dlatego zawsze warto poznać opinię na ten sam temat z wielu źrodeł. Dziś w ramach walki z zimową depresją znów coś ze starożytności. Jest to książka Desmonda Sewarta pt: “Jerusalem’s Traitor: Josephus, Masada and the Fall of Judea” (“Jerozolimski zdrajca: Józef, Masada i upadek Judei”). Józef znany w historii jako Józef Flawiusz, był jedną z głownych postacji buntu żydów przeciwko panowaniu Rzymian za czasów cesarza Nerona. Neron wysłał swojego wypróbowanego generała Wespazjana aby zdusił bunt. Zajęło mu to 10 lat i była to najdroższa i najkrwawsza wojna jaką stoczył starożytny Rzym w swojej historii. Po zdobyciu twierdzy Jotapata Józef dostał się do niewoli. Dużo rozmawiał z Wespazjanem i wkrótce potężny generał a później cesarz Rzymu usynowił go, dając mu swoje nazwisko Flawiusz. Józef Flawiusz doskonale znając stosunki panujące w Palestynie w ogromnej mierze przysłużył się swoimi informacjami do zduszenia powstania i utopienia go we krwi. Dla żydów jest on po dziś dzień zdrajcą, za to świat w jego osobie zyskał doskonałego historyka, który pozostawił po sobie zapis tamtych wydarzeń. To właśnie Józef wyjaśnił Wespazjanowi koncept jednego boga, który w przyszłości miał zaowocować powstaniem chrześcijaństwa, które zjednoczyło wieloetniczne cesarstwo. Poniższy fragment dotyczy oblężenia Jotopaty i ze względu na długość będzie opublikowany w dwóch, może trzech odcinkach (skracam rozdział, usuwając z niego historyczne analizy, publikuję także nawyżej dwie strony tekstu na raz). Przynajmniej dla mnie jest unikalne wejrzenie w straszliwą i okrutną wojnę totalną jaka miała wówczas miejsce. Niektóre opisy mogą zepsuć apetyt o czym z góry przestrzegam.

Oblężenie Jotopaty

Jotopata rzeczywiście była najbezpieczniejszym miejscem w całej Galilei, ukryta w górach i praktycznie niewidoczna zanim się do niej nie dotarło. Usadowiona nad przepaściami, strzeżona z trzech stron przez wąwozy tak głębokie, że nie można było dojrzeć ich dna, mogła być zaatakowana tylko od północy, gdzie dolna część miasta leżała na nachyleniu a następnie wznosiła się ku niewielkiemu grzbietowi góry. Aby obronić wzgórze w tym strategicznym punkcie wzniesiono dodatkowe wały wg. wskazówek Józefa. Droga dojazdowa wśród gór była lepsza jedynie od ścieżki dla kozłów, odpowiednia dla pieszych, ale nie dla koni czy nawet mułów i małe górskie miasto wyglądało na nie do zdobycia dla tych, którzy nigdy nie mieli do czynienia z rzymskimi saperami. Jego poważną słabością był brak strumienia wewnątrz murów i miasto było uzależnione od wody deszczowej składowanej w cysternach.

Siła Jotopaty sprawiła, że miasto stało się priorytetowym celem dla Wespazjana. Jeśli udałoby mu się zdobyć to miejsce, żadna inna galilejska twierdza nie mogłaby myśleć o sobie że jest nie do zdobycia. Ponadto wiedział on, że w mieście żyła duża liczba fanatycznych żydów. Kiedy dezerter powiedział mu, że w mieście jest także gubernator Galilei (Józef F) był zachwycony i uznał to za dzielo boskiej opatrzności.

“Człowiek, którego uważał za najniebezpieczniejszego przeciwnika zamknął sam siebie we własnym więzieniu”

– skromnie zanotował Józef. Pierwszym posunięciem rzymskiego generała było wysłanie Placidusa i dekuriona Ebutiusa

“wyjątkowo odważnego i pomysłowego oficera”

, wraz z tysiącem żołnierzy aby otoczyli miasto i uniemożliwili gubernatorowi ucieczkę.

“Uważał, że uda mu się zdobyć całą Judeę jeśli tylko pojmie Józefa”

– pisał w “Wojnie żydowskiej”. Brzmi to jak samochwalstwo, ale może być prawdą skoro wiedział, że Wespazjan będzie czytał jego zapiski.

21 maja kilka godzin po tym jak Józef dotarł do Jotopaty, Wespazjan stanął tam z całą swoją armią. Wybrał na swoj obóz niewielkie wzgórze, zaledwie kilometr od miasta aby być w całości widzianym przez obrońców, którzy – miał nadzieję – będą przerażeni ogromną liczbą napastników. Jego pierwszym działaniem było otoczenie miasta podwójną linią piechoty i linią kawalerii aby uniemożliwić wejście i wyjście z miasta.

Następnego dnia Rzymianie przeprowadzili zmasowany atak. Niektórzy z żydów starali się powstrzymać atakujących jeszcze przed wałami, ale Wespazjan rozbił ich na odległość dzięki łucznikom i procarzom i sam prowadził swoją piechotę pod górę w miejsce, gdzie najłatwiej było się wedrzeć na mury. Widząc zagrożenie Józef poderwał do walki cały swój garnizon i odparł atak legionistów. Walki trwały cały dzień. Obrońcy stracili 17 zabitych i 600 rannych, Rzymianie 13 zabitych i znacznie więcej rannych. Żydzi byli tak bardzo podnieceni tym zwycięstwem, że następnego poranka sami dokonali wypadu i zaatakowali wroga. Kiedy ucichł zgiełk bitewny okazało się, że Rzymianie zadali im tak poważne straty, że żydzi zaczęli tracić serce.

Żydzi jednak byli na tyle skuteczni w walce, że Wespazjan zdał sobie sprawę, że mury miasta są znacznie poważniejszą przeszkodą niż to sobie wyobrażał. Po konsultacji z wyższymi oficerami, nakazał budowę platformy oblężniczej na przeciwko tej części murów, która wydawała się najsłabsza. Jego żołnierze wycięli wszystkie drzewa w okolicy, przywlekli ogromne kamienie i napełnili worki ziemią. Poziomy drewnianych płotów strzegły ich przed oszczepami i kamieniami rzucanymi na nich podczas budowania platformy.

W tym samym czasie rzymska artyleria oblężnicza, 160 skorpionów, strzelała non stop w stronę murów, razem z katapultami i wyrzutniami kamieni. Używano dwóch typów skorpionów – wielkiej kuszy i mniejszej, mobilnej katapulty. Zamontowana na wozie katapulta miała cięciwę zrobioną ze skręconych lin konopnych i wystrzeliwała z ogromną prędkością przebijające pancerz sworznie i kamienne kule. Onagery były potężnymi mechanicznymi procami, które wyrzucały głazy, beczki kamieni i powiązane w pęczki płonące głownie. Artyleria ta była tak skuteczna, że niektórzy obrońcy obawiali się wyjść na mury. Mimo to, pewna waleczna grupa żydów prowadziłla nieustanne kontrataki, zrywając zasłony ze skór, zabijając schowanych za nimi saperów i rozbijając platformę.

W odpowiedzi, na przeciwko platformy Józef zbudował ścianę 10 m wyższą, używając jako zasłony świeżych skór zdjętych z wołów, które mialy chronić pracujących przy budowie przed pociskami. Takie skóry nie rozpadały się tak szybko po uderzeniach pocisków i przez to. że nie były wyschnięte, trudno było je podpalić. Dodał on także nowe drewniane wieże połączone parapetem. Rzymianie nieoczekiwanie stracili impet a podbudowani tym żydzi zwielokrotnili nocne ataki paląc konstrukcje oblężnicze.

Poirytowany powolnym oblężenie i będący pod wrażeniem wojowniczości przeciwnika Wespazjan postanowił wziąć Jotopatę głodem i wycofal swoje wojska kontynuując blokadę. Miasto miało wystarczającą ilość żywności, ale spadło zbyt mało deszczy aby napełnić cysterny i woda musiała być wydzielana. Kiedy jednak Józef zauważył, że Rzymianie uważają, że mieszkańcy miasta cierpią na brak wody, kazał mieszkańcom wywiesić na murach swoje ubrania ociekające wodą. Zniechęcony tym widokiem Wespazjan powrócił do codziennych ataków na mury.

Mimo ścisłej blokady przez jakiś czas Józef był w stanie komunikować się ze światem zewnętrznym i uzupełniać najbardziej potrzebne zapasy. Wysyłał kurierów w skórach owiec tak wąskim żlebem, że Rzymianie uznali iż nie warto go pilnować. Po jakimś czasie odkryto jednak tą strategię i miasto zostało kompletnie odcięte.

Legioniści wycofali się z linii frontu, czekając na odpowiedni moment do frontalnego ataku. Skorpiony i wyrzutnie kamieni cały czas prowadziły ostrzał podobnie jak arabscy łucznicy i syryjscy procarze powodowali wiele ofiar. Jedynym sposobem w jaki żydzi mogli na te ataki odpowiedzieć były wyczerpujące energię wypady za mury. W tym czasie wysokość platformy osiągnęła wysokość murów i Wespazjan uznał, że naddszedł czas na zastosowanie tarana. Był to potężny pień drzewa – jak na maszt okrętu – okuty masywną, żelazną końcówką w kształcie głowy barana, który zawieszono na linach zaczepionych do rusztowania na kołach. Rozhuśtany przez swoją obsługę żelazny barani łeb mógł rozbić każdy rodzaj murów. Kiedy rzymska artyleria zintensyfikowała swoje ataki podciągnięto taran na właściwą pozycję osłaniając go skórami i płotami. Już pierwsze uderzenie wprowadziło ścianę w drżenie.

“Straszny płacz ogarnął obrońców jak gdyby mury już runęły.”

– wspomina Józef.

cdn…