Arktika Korps, rosyjska baza i polski pilot

Morze Arktyczne coraz rzadziej zamarza, podgrzewane globalnym ociepleniem i z topniejących lodów co jakiś czas wynurzają się kolejne tajemnice. W sierpniu tego roku rosyjscy naukowcy zbadali pozostałości po supertajnej niemieckiej stacji arktycznej z czasów II WŚ, która działała na wyspie zwanej Ziemią Aleksandry. Wyspa jest częścią Archipelagu Franciszka Józefa na Morzu Karskim i leży 1000 km od bieguna północnego. Niemcy nazywali tą stację Schatzgräber – Łowca Skarbów – co być może sugeruje, że szukali coś znacznie więcej niż danych meteorologicznych czy nowych sposobów ataku na Rosję czy USA. Czego więc szukali? I czy coś znaleźli?

ziemia-aleksandry

Ziemia Aleksandry ma powierzchnię 1050 km2. Odkrył ją rosyjski nawigator Walerian Albanow i nazwał jąl tak na cześć wielkiej księżnej Rosji Aleksandy Pawłowny Romanowej. Albanow był zastępcą kapitana na rosyjskim statku odkrywczym “Św. Anna”. Statek utknął w lodach i po rocznym zimowaniu grupa pod dowództwem Albanowa ruszyła po lodzie w kierunku  jakiegoś lądu w poszukiwaniu pomocy. Z 14 ludzi jacy ruszyli wraz Albanowem przetrwał on i jeszcze jeden członek załogi. To wtedy odkryto tą skutą lodem wyspę. Po reszcie załogi “Św. Anny” słuch zaginął i dopiero w 2010 r. na Ziemi Franciszka Józefa znaleziono ich doczesne szczątki a także dziennik pokładowy. Jeden z ostatnich wpisów mówi o tym, że rozdzielono ostatni bryk tytoniu, choć i tak nie ma zapałek i że część załogi polowała na niedźwiedzie polarne.

swieta-anna

Wyspa w swojej historii nie posiadała większego znaczenia strategicznego. Zamieszkuje ją jedynie spora populacja niedźwiedzi polarnych, która oddzielona ogromnym dystansem od innych grup tych niedźwiedzi wytworzyła swój własny specyficzny podgatunek – posiadający unikalne cechy genetyczne. Mimo, że zamarznięta w lodach wyspa wydaje się być bezwartościowa niemalże natychmiast pretensje do jej posiadania zgłosiła Norwegia, która na tych wodach poławiała wieloryby a później USA, które odkryło w tym rejonie  – cóż by innego  – złoża ropy naftowej.

polar-bear

Hitlerowcy natomiast nie pytali nikogo o zgodę i w tajemnicy zajęli wyspę w 1942 r. Odległa od reszty świata arktyczna wyspa wraz ze swoją szczupłą załoga otrzymywała zaopatrzenie z powietrza. Dostarczały go bombowce dalekiego zasięgu typu Condor, które lądowały na przygotowanym polowym lotnisku. Jednak wraz z klęskami wojennymi jakie coraz częściej ponosili Niemcy w Rosji, Condory nadlatywały coraz rzadziej aż w końcu przestały. Cala żywność w stacji pochodziła z konserw i żeby urozmaicić sobie menu zaczęto polować na niedźwiedzie. Kucharz musiał niedogotować do końca tego arktycznego specjału i cała załoga stacji zaraziła się włośnicą. Na pomoc  polarnikom wysłano doktora z norweskiej bazy w Banak. Potężny czterosilnikowy Condor jednak uszkodził swoje podwozie podczas lądowania i musiano wysłać kolejny samolot, który zrzucił na spadochronie części zamienne do uszkodzonego samolotu. W międzyczasie włośnica zrobiła swoje i dosłownie rzuciła się na mózg dowódcy stacji, którego musiano związać i w takim stanie przetransportować do Niemiec. Niemieccy polarnicy zostali ewakuowani a na ich miejsce sprowadzono nowych. Niemiecka tajna stacja arktyczna przetrwała do 1944 r. i jej ostatnia załoga została ewakuowana przez U-boota. W obawie przed wykryciem Niemcy zaminowali teren dookoła stacji i dlatego przetrwała przez dziesiątki lat przez nikogo nie niepokojona. W 1980 r na wyspę przybyła grupa saperów z Bundeswehry aby rozminować pole minowe na podstawie zachowanych z czasów wojny planów. Okazało się, że skromna baza meteorologiczna była doskonale ufortyfikowana i gotowa na odparcie ewentualnego ataku. Jej personel stanowili żołnierze SS.

nagorski_janRosjanie w końcu dowiedzieli się o niemieckiej stacji i docenili jej ważność, do tego stopnie, że w 1952 r. zbudowali tam swoją, należącą do Rosyjskiej Służby Bezpieczeństwa. Można być pewnym, że niekoniecznie chodziło Rosjanom o badania nad lokalną populacją białych niedźwiedzi. Rosyjska baza i lotnisko na lodzie nosi nazwę Nagurskoje – na cześć pioniera lotów nad Antarktyką Ivana Nagurskiego. Ivan Nagurski w rzeczywistości nazywał się Jan Nagórski i urodził się we Włocławku. W poszukiwaniu przygód wstąpił do carskiej armii i został jednym z pierwszych rosyjskich (!) pilotów. Z pewnością był najlepszym z nich, bo to jemu powierzono lotnicze poszukiwania zaginionej ekspedycji ze “Św. Anny” a także rosyjskich polarników Gieorgija Siedowa i Władimira Rusanowa. Do tego celu zakupiono we Francji samolot Maurice Farman MF11. Nagórski za swoje loty nad Arktyką został odznaczony  przez rosyjską admiralicję orderem św Stanisława. Z jego rad i polarnego doświadczenia korzystał sam admirał Byrd. Nagórski tymczasem wziął udział w I WŚ a potem w Rewolucji Październikowej, podczas której Rosjanie uznali, że poległ. Tymczasem polski lotnik przedarł się do kraju i próbował wstąpić do polskiej armii. Przyznał się, że należał do Armii Czerwonej i to wystarczyło aby odrzucić jego kandydaturę. Potraktowano go jak zdrajcę i zrezygnowany prowadził ciche i spokojne życie. W 1955 r. znany popularyzator wypraw polarnych, podróżnik i pisarz Czesław Centkiewicz wygłosił w warszawie odczyt na temat osiągnięć pioniera polskiego polarnictwa: Jana Nagórskiego, który poległ w 1917 r. Ku zdumieniu wszystkich jedna z osób uczestnicząca w tym odczycie zdecydowanie zaprzeczyła tej informacji. Był to Jan Nagórski we własnej osobie.

treasure-hunter

Rosyjscy cywilni naukowcy zbadali dokładniej Ziemię Aleksandry dopiero w tym roku. Znaleziono opuszczone przez Niemców budynki, kanistry po paliwie, amunicję, strzelby, karabiny maszynowe, miny i doskonale zachowane dokumenty. Wśród papierów była także książka Marka Twaina – “Przygody Tomka Sawyera”. Wśród porzuconych przez Niemców rzeczy wciąż można było znaleźć puszki z sardynkami – co ciekawe pochodzącymi z rynku amerykańskiego. Być może w znalezionych dokumentach znajdzie się odpowiedź czego Niemcy szukali w Arktyce. Czy robiono doświadczenia z jakąś tajną bronią? A może szukano legendarnej “nordyckiej ojczyzny”? Do tej pory znane było jedynie zainteresowanie nazistów Antarktydą, gdzie mieli szukać pozaziemskich artefaktów a nawet UFO w nadziei odkrycia technologii, która pozwoli wygrać im wielką wojnę.

pak-da

Jedno jest pewne: jeżeli Niemcy znaleźli coś w Arktyce to doskonale to ukryli. Wciąż  znajduje się w świecie rozmaite kryjówki jakie zostawili po sobie naziści w przemyślnie ukrytych bunkrach i kopalnianych sztolniach. Przykładem może być Złoty Pociąg, dopiero teraz odnaleziony w w Polsce. Tymczasem rosyjska wojskowa baza w Nagurskoje przeżywa swój renesans. Zbudowano tam nowe lotnisko i budynki dla personelu. Zbudowano nawet 8.5 km drogi która kosztowała 67 mln. dolarów. W latach 50-tych stacjonowały tam bombowce strategiczne dalekiego zasięgu. Dziś mówi się że jest to baza niewidzialnych dla radaru bombowców PAK DA. Są tam także myśliwce MiG-31 i śmigłowce szturmowe co pokazuje, że Rosja bardzo poważnie traktuje swoje północne granice, prawdopodobnie chroniąc w ten sposób bogate złoża surowców pod dnem Morza Karskiego. Wraz  z ogrzewającym się klimatem zlodowacenie mórz na północnej granicy Rosji ogranicza się do zaledwie 3 miesięcy w roku, co pozwala na żeglugę tą trasą na masową skalę. Nowy szlak statków handlowych będzie jednak ściśle kontrolowany przez wianuszek arktycznych baz, z których jedna nazywa się Nagurskoje – na cześć polskiego pilota, pioniera lotnictwa polarnego.

20 comments

  • Witam Autora i pozostałych. Chcę sprostować informację o tzw. „Złotym Pociągu” poszukiwanym na Dolnym Śląsku. Z oficjalnych informacji wynika, że do dziś nic nie odnaleźli. Prace przerwano, sprzęt zabrano. Wątpliwe wydruki sporządzone przy użyciu georadaru to jeszcze nie dowód 😉 Pzdr

  • Kolejne pytanie do Hancocka: wiele razy sugerowano, że cykle precesyjne były przez starożytnych śledzone. Wciąż mnie to zastanawia, bo nie widzę sposobu w jaki tak szczegółowa wiedza mogła być transportowane przez millenia bez nośnika w postaci pisma. Tradycja oralna powoduje znaczne zniekształcenia już na dystansie stuleci a co dopiero tysiącleci. Co na to Autor „Magików Bogów”?

    • Zadam, ale już moge odpowiedzieć , że nie ma podstaw, żeby uznać że przekaz oralny jest gorszy od pisma. Pismo jest zawieszone w próźni. Czytasz i interpretujesz. W tradycji oralnej adept uczyl się przekazu pod okiem mistrza, rozumiał o czym mówi i korygował błędy. Także na bieżąco nadążał za zmianami w języku. Na przykladzie pisma klinowego i tłumaczeń Sitchina można zauważyć, że slowo pisane robi więcej zamieszania niż podaje konkretów.
      Prace and książką o „Zaginionej kulturze jeziora Titicaca” rozpoczęte i z Hancockiem bezpośrednio przekonsultuje kilka spraw, co mam nadzieje doda jej wiarygodności.

      • Ciekawe podejście. Być może wartość, jaką nadajemy pismu jest zbyt duża, a rezerwa okazywana w stosunku do przekazów ustnych wynika stąd, że nie znamy cywilizacji, powstałej „po naszej stronie muru historii”, („mur” ten to moment odkrycia pisma) która stała się i ewoluowała nie bazując na informacji pisanej.
        W takim razie pytanie to może obrać szerszy kontekst i brzmieć np: czy i w jaki sposób cywilizacja przedpotopowa mogła rozwijać się bez pisma?
        A także czy i jakie znaczenie mógł mieć fakt (i czy to w ogóle możliwe), że w czasach przedpotopowych nie istniały różne języki, tylko wspólny dla wszystkich jeden język? To hipoteza polskiego uczonego, lingwisty prof. Benona Szałka.

  • Chris, świetna sprawa, ja mam pytania do Hancocka 🙂 To takie pytania – zagadnienia w niektórych przypadkach nieprecyzyjne, wykorzystasz co zechcesz:

    1. Nie rozumiem jednej kwestii w teorii impaktu, którą on przedstawia: północna część Ameryki pokryta była lądolodem, który stopił się gwałtownie i spowodował gigantyczną powódź. Hancock postuluje, że była to przyczyna śmierci wcześniejszej cywilizacji. Ok, ale co to znaczy? Gdzie była ta cywilizacja? Gdzie było jej „serce”? Czy w Ameryce Północnej, czy w Środkowej? Tego Hancock nie zdradza, ale może ma jakieś przemyślenia?

    2. Jaki wpływ na cywilizacje położone dalej, np, na Bliskim Wschodzie, lub w Afryce mogła mieć ta powódź? A jaki na przykład na cywilizację w okolicach jeziora Titicaca, które jest wysoko? Czyżby i tam dotarły fale przypływu? A co z obszarami położonymi w głębi lądu, na przykład w środkowej Afryce? Bauval, w książce „Czarne źródło” mówi, że korzenie Egiptu są właśnie tam.

    3. Jedno generalne pytanie, z którym zmierzyć się musi każdy atlternatywny badacz historii: gdzie są narzędzia, którymi obrabiano te głazy? Skoro to nie są miedziane piły i kamienne siekiery, to co to było? Czy wytłumaczeniem może być teza Briena Foerstera, że po prostu, na przestrzeni dziejów, te maszyny i narzędzie zutylizowano?

    4. Czy Hancock bierze na poważnie wyliczenia Artura Posnansky’ego, że Tiahuanaco ma przynajmniej 15.000 tys lat?

    5. Hancock twierdzi, że Gobekli Tepe to kapsuła czasu i coś co pozostawili po sobie ci, którzy przetrwali, by nieść płomyk cywilizacji, aby nie zagasł. Czym to wykonywali, wg niego? Czy mieli narzędzia ocalałe z katastrofy?

    6. Jak ci ocalali „magicy” zdołali nakłonić myśliwych -zbieraczy do rzucenia w kąt codziennych zajęć i budowy tego wielkiego kompleksu?

    7. Czy Hancock zgadza się że Sfinks jest starszy o kilka tys lat niż to podaje nauka?

    8. Czy, w związku z powyższym uważa, że piramidy są starsze również czy nie? Hancock pisze, że piramidy postawiono na „znacznie starszych fundamentach” ale to trochę uciekanie od tematu, bo znowu wraca kwestia narzędzi i możliwości: w jaki sposób odradzająca się cywilizacja była w stanie to zrobić? Dlaczego najstarsze piramidy są najokazalsze, a późniejsze coraz gorsze? Czy nie byłoby rozwiązaniem tej zagadki uznanie ich za relikty sprzed potopu?

    9. Czym są piramidy wg Hancocka? Wiele teorii wyklucza się wzajemnie i to jest trochę dziwaczne z punktu widzenia alternatywnej historii: raz są maszynami innym razem kapsułą czasu, a jeszcze inni sugerują, że niosą jakieś przesłanie.

    To tyle moich pytań – zagadnień. Tak na szybko.

  • W odpowiedzi jak dostać się do Puma Punku: trzeba dostać się najpierw do La Paz w Boliwii – najlepiej samolotem (ja przeszedłem granicę z Peru pieszo). Zamieszkać w hotelu, w historycznej i pięknej części miasta (ze względów bezpieczeństwa. Ja zamieszkalem w hotelu Ritz – jednym z najlepszych w mieście, ale kosztuje on tyle co średni „Best Western” w USA, więc nie ma paniki z kasą). Do Puma Punku jeżdżą mikrobusy, ale można też pojechać taksówką. Za kazdym razem trzeba sie upewniać z kierowcą co do ceny i umówić się z nim na powrót. La Paz jest chaotyczne i korki są dantejskie – ciężko wyjechać. Dojazd trwa półtorej do dwóch godzin wiec warto wyjechać wcześnie. W La Paz raczej trzymać się turystycznych miejsc, gdzie widać policję (noszą karabiny maszynowe). Na słynnym Targu Czarownic nie zapuszczać się w górne partie ogromnego targu (La Paz położone jest wewnątrz wulkanu a jego ściany sa strome, co nie przeszkadza ludziom tam mieszkać i żyć. Niestety ta część jest więcej niż chaotyczna i grasują tam gangi, które wyłuskują turystów i grabią ich ze wszystkiego. Bylem tam i miałem dużo szczęścia i szybkie nogi). Puma Punku leży tuż obok Tiwanaku i dobrze jest mieć kilka dni żeby sobie dokładnie to obejrzeć. Boliwijskie Titicaca najlepiej zwiedzać z miasteczka Copacabana. Miasto leży przy granicy wiec kwitnie przemyt ( siedmiokrotna przebitka do cen z Peru). Ludzie są trochę nerwowi i noszą broń. Dużo ćpunów z Ameryki i Europy, którzy utknęli tam chyba na zawsze… Zagrożeniami nie trzeba się jednak zrażać. Miejsce piękne i wspomnienia zostają na całe życie. Powodzenia!

    • A najlepiej byłoby jakbyś napisał książkę o twoich przygodach w Peru i Boliwii. Taki turystyczny przewodnik można byłoby powiedzieć 😉

      • Będą i przygody, choć daleko im do Indiany Jonesa 🙂 28 i 29 listopada będę na dwóch różnych prezentacjach Hancocka (jedno z Johnem Anthony Westem (!) poświęcone Egiptowi), tak wiec będzie okazja omówić chulpy nad Titicaca. Jeśli macie jakieś pytania do niego po przeczytaniu „Magikow bogów” – to chętnie je przekażę.

  • Chris, ja podtrzymuję uwagę imiennika i dodatkowo mam pytanie: co zrobić, by zmienić ten mały avatarek przy imieniu, żeby się jakoś wyróżniać? Poprzednio były takie śmieszne buźki. 🙂

    • Można sobie zrobić własną buźkę na Gravatarze i wtedy bedzie sie pokazywac z tym samym e-mailem w komentarzach. Albo przełączę na wesołe buźki 🙂

      • Wolałbym to drugie rozwiązanie, bo na gravatarze nicki są pozajmowane.

        • O, wróciła moja dawna „buźka”. Niewiele człowiekowi do szczęścia…
          Dzięki!

      • Ale super, teraz czuje się jak na „Starej Nowej Atlantydzie” 2.0 😀

  • Chris wybierz kiedys kilka najciekawszych tematow Twoim zdaniem (albo jeden jesli Ci tresci starczy) i napisz ksiazke, ja chetnie kupie bo fajnie sie Ciebie czyta. pozdrawiam

    • Dzięki Marcin! To bardzo mocno podtrzymuje na duchu.
      Zróbmy eksperyment. Sam wrzuć mi temat a ja z tego spróbuję coś zrobić 🙂

      • No ok , ale sam sie prosiles 🙂 wrzuce taki temat :
        Jezioro Titicaca, wiem ze nurkowie znalezli w znacznej odleglosci od brzegu rzezby i artefakty chyba tez fragmenty budowli, jak to sie stalo o ile to prawda, ze na takiej wysokosci podniosl sie znacznie poziom jeziora, co to byla za kultura ? Obilo mi sie o uszym ze koniki morskie chyba zostaly tam znalezione … Dziwne . I co na ten temat mowia indianie Ajmara, potomkowie Uru ktorzy te tereny zamieszkuja ?
        I mam pytanie do Ciebie takie luzne : czy wiadomo Ci cos na temat, czy kiedykolwiek archeolodzy albo paleontolodzy znalezli cos ciekawego na Antarktydzie ? Mowie o tym niewielkim obszarze niepokrytem ladolodem.
        Dziekuje

        • No to trafiony zatopiony! 🙂 Podoba mi się ten temat i to bardzo! Titicaca, Puma Punku, Tiwanaku, wieże Silustani…. Na dodatek tam byłem . Nic dodać nic ująć. Zabieram sie jeszcze dziś do roboty.
          Co do Antarktydy – to nie znaleziono nic konkretnego, co dałoby choćby przypuszczenie że była kiedyś zasiedlona. Mimo to, Antarktyda sama w sobie to ciekawy temat – też wart żeby się z nim zmierzyć.
          Ale póki co… Titicaca. Fajnie czuć taki przypływ energii i ekscytacji 🙂
          Pozdrowienia! (i trzymam za słowo 🙂 )

          • Ja już zamawiam tę książkę. Przedpremierowo.

          • fajnie ze trafilem, jeszcze jedno na obszarze Syrii jest osada Tel Qaramel ktora moze miec 12000 lat, wiec jest starsza od Goebekli Tepe , Jerycha, Ciekawym watkiem jest budowa wiez przez osadnikow, ich burzenie i stawianie od nowa. Jesli masz jakies ciekawe materialy na ten temat, moze byc interesujaco 🙂

          • Świetny temat, nie mogę się doczekać by o tym przeczytać tutaj.

            Czy mógłbyś napisać jak zorganizowałeś swoją wyprawę w tamte obszary – ile to kosztuje, jaka jest logistyka, jakich błędów nie popełnić?

            Byłbym bardzo zobowiązany. 🙂

Comments are closed.