W marcu (2016 r.) minęła piąta rocznica katastrofalnego w skutkach trzęsienia ziemi w Japonii, które wywołało zabójcze tsunami 11 marca 2011 r. Należąca do TEPCO (Tokyo Electric Power Company) elektrownia atomowa – Fukushima Dai-Ichi została zniszczona przez wstrząsy sejsmiczne o sile 9 stopni w skali Richtera. 41 minut później 10 metrowe fale tsunami zalały pomocniczy generator prądu, napędzany silnikiem diesla, wyłączając urządzenia kontrolne elektrowni. Przestaly działać pompy systemu chłodzącego, który pobierał wodę z Pacyfiku. Nawet gdyby caly czas był prąd to i tak pompy zostały zniszczone przez fale tsunami. W ciągu następnych kilku dni reaktory 1, 2 i 3 – bez wody potrzebnej do chłodzenia – zaczęły się przegrzewać i topić. Topiące się pręty paliwowe tworzyły wodór, który eksplodował we wszystkich trzech miejscach. Pięć lat później nadal nikt nie jest w stanie powiedzieć jak głęboko rozgrzane pręty paliwowe wtopiły się w ziemię pod Fukushimą. Promieniowanie jest tam nadal potężne i wysłane do pracy roboty psują się jeden po drugim, bo ich kable ulegają uszkodzeniu.
Poziom promieniowania zmierzony po trzeciej eksplozji, 15 marca, 2011 r. w reaktorze 2 osiągnął 400 000 μSv/h (microsievertów na godzinę). Był on w stanie zabić człowieka. 100 000 μSv/h wystarczy do wywołania w ludzkim organiźmie zatrucia popromiennego. Radioaktywne skażenie pokryło ziemię, wodę i powietrze wokół Fukushimy, spowodowało ewakuację 50 000 ludzi i zakaz przywożenia z tego rejonu warzyw i ryb, które miały podwyższony poziom skażenia radioaktywnego. Nadal jednak odkrywa się w japońskich sklepach radioaktywną herbatę i ryby. Wiatr, deszcz i przemieszczanie się radioaktywnego pyłu we wszystkich kierunkach zanieczyszcza miejsca, które TEPCO ogłosiło jako czyste… a rybacy z Fukushimy zawożą swoje skażone ryby i owoce morza dalej na południe, na rynki, gdzie nikt nie wie, że pochodzą z wód Fukushimy.
Rząd Japonii chce za wszelką cenę zapomnieć o tym co wydarzyło się w Fukushimie i bagatelizuje skażenie wystawiając zdrowie swoich obywateli na szwank. 10 grudnia 2015 r. premier Japonii Shinzo Abe wprowadził w życie tajne prawo wymierzone z pozoru w terroryzm. Ofiarami tego rozporządzenia padają jednak ludzie, których aresztuje się za głośne mówienie o radioaktywności i problemach ludzi, którzy mają wysypkę i krwawienie z nosa.
Jednym z niewielu ludzi, którzy rozumieją straszliwe konsekwencje katastrofy w Fukushimie jest Arnie Gundersen, inżynier nuklearny, założyciel Fairewinds Nuclear Energy Education w Burlington w stanie Vermont. Już w pierwszych dniach po katastrofie Arnie powiedział mediom, że Fukushima to Czernobyl na sterydach uważając, że jest ona znacznie gorsza od tej jaka wydarzyła się na Ukrainie w kwietniu 1986 r. Arnie Gundersen wybrał sie ostatnio do Fukushimy wraz z grupą naukowców aby licznikiem Geigera sprawdzić stan skażenia w tym miejscu i w jego najbliższej okolicy.
W Czernobylu zdołano odizolować i schłodzić topniejące pręty paliwowe. W Fukushimie nikt nie kontroluje ich topnienia. Przepaliły betonową podstawę elektrowni i zanieczyściły wody gruntowe. TEPCO wypompowuje z piwnicy reaktora ok 400 ton skażonej wody dziennie i przechowuje ją w specjalnie zbudowanych w tym celu zbiornikach. Do jesieni 2015 r. zbudowano tam już ponad 1000 takich zbiorników, w których przechowuje się 800 000 ton radioaktywnej wody.
Z topniejących prętów ulatniają się niebezpieczne gazy nazywane w podręczniku do chemii gazami szlachetnymi. Krypton-85 powstaje w wyniku rozszczepienia uranu i plutonu i dostaje się do atmosfery w wyniku testów jądrowych. Jego największe nagromadzenie znajduje się nad biegunem północnym, gdzie jest go o 30% więcej niż nad resztą globu. Radioaktywny ksenon w ogóle nie znika. Rozpada się tworząc radioaktywny materiał, groźny przez następne dziesiątki tysięcy lat. Radon jest efektem rozpadu radioaktywnego radu. Nie ma smaku ani zapachu. Występuje także w sposób naturalny. Uważany jest za niebezpieczny dla zdrowia. Międzynarodowa Agencja Atomowa nie wzięła emisji tych gazów w ogóle pod uwagę a okazało się, że ich stężenie nad Seattle, po drugiej stronie Pacyfiku jest 400 000 razy wyższe niż nad Fukushimą! Wyższe nawet od tego jakie stwierdzono nad Czernobylem.
Najgorszy ze wszystkiego jest cez. Gundersen stwierdził, że w okolicy Fukushimy jest go w połowie tyle ile było w Czernobylu. Jeśli jednak dodać do tego radioaktywne gazy i skażoną wodę gruntową, Fukushima plasuje się na pierwszym miejscu najgorszych katastrof nuklearnych na Ziemi. Podobnie jak to sie stało w Czernobylu opuszczone przez ludzi miejsce zajęły dzikie zwierzęta – w szczególności małpy. Naukowcy podążyli ich tropem aż do ich naturalnych siedlisk, badając podczas tej drogi ich ekskrementy. Skażenie radioaktywne osiągnęło w badanych próbkach 50 000 becquereli na kg co jest astronomiczną liczbą w porównaniu z normą EU, dopuszczającą 600 becquereli na kg.
Małpy są wegetarianami i jedzą wszystko co znajdą w lesie – narażone są więc na skażenie cezem. Zbadano także mięso upolowanego dzika, które również było skażone cezem. Poczęstowani mięsem naukowcy odmówili, ale mieszkający w tamtych stronach ludzie wydają się lekceważyć zagrożenia dla ich zdrowia. Dziki stały się plagą calej okolicy. Rozmnażają się obecnie tak szybko jak króliki i brakuje wykwalifikowanych myśliwych, którzy rozwiązaliby ten problem. Dziki odstrzeliwuje sie setkami a ich ciała zakopuje w dolach mieszczacych 600 szt. martwych zwierząt każdy. TEPCO nie ma zamiaru oczyścić całego górzystego regionu wielkości wojewodztwa warmińsko-mazurskiego. Operację usuwania skażenia gleby uznano za zakonczone po tym, jak zebrano wszystko ze skraju drogi i z miast napełniając 30 milionów jednotonowych worków. TEPCO nie zamierza powtórzyć już swojej pracy.
Gundersen zbadał także pył jaki znalazł w kątach parkingu w jednej ze wsi wokół Fukushimy, gdzie nadal mieszkali ludzie bo rząd japoński uznał, że jest to miejsce bezpieczne. Miernik promieniowania wykazał w tym miejscu 100 000 becquereli na kilogram! W całej wsi na trawnikach stały tonowe worki ze zdartą, skażoną glebą, które wyglądały tak, jakby TEPCO zapomniało je zabrać ze sobą. Zdyscyplinowani mieszkańcy nie wnoszą jednak skarg.
Miasto Minosoma zostało ewakuowane podczas katastrofy, ale później uznano je za bezpieczne i pozwolono ludziom wrócić. Mieszka to 60 000 osób. Gundersen nie był zaskoczony, że pył na chodnikach był napromieniowany. Wszedł także na dach jednego z domów. Dachy w miasteczku wymyto i pomalowano. Następnie założono na nich nowiutkie kolektory słoneczne. Na nich również osiadł czarny pył, który okazał się silnie radioaktywny. Pył roznoszony jest przez wiatr, ale TEPCO nie chce się z tym zgodzić, żeby uniknąć kolejnego czyszczenia.
Zaraz po katastrofie Japonia zamknęła wszystkie swoje elektrownie atomowa – w sumie ponad 50. Żaden z pracowników elektrowni nie został jednak zwolniony i pensje są wypłacane regularnie. Wlaściciele elektrowni pożyczyli na to pieniądze z banku. Wiadomo jednak, że bank nie jest instytucją charytatywną i będzie chciał odebrać te pieniądze z odpowienim procentem. Podejrzewa się, że elektrownie nie zostały zamknięte na zawsze i lada chwila znów będą otwarte. TEPCO już zatwierdziło nowe reguły bezpieczeństwa. Przed katastrofą w Fukushimie dozwolone było napromieniowanie w granicach jednego milisieverta. Obecnie jest to 20 milisievertów czyli 20 razy wiecej niż przed katastrofą! Mimo to TEPCO uważa że nie ma ryzyka dla zdrowia.
Jeśli japoński lekarz napisze w swojej diagnozie, że choroba jest wynikiem napromieniowania to ubezpieczenie nie wypłaca mu pieniędzy za wizytę pacjenta. W ten sposób wyeliminowano wielu krnąbrnych lekarzy. Pani burmistrz jednego z miasteczek w Prefekturze Fukushimy straciła wszystkie włosy, jej nos krwawi i ma wypryski na skórze, ale lekarz powiedział jej, że to wszystko wina stresu. Ludzie, których ewakuowano z rejonu katastrofy mieszkają w obozach dla uchodźców i dostają regularne pensje od japońskiego rządu. Obecnie myśli się o zamknięciu tych obozów i proponuje się ich mieszkańcom powrot do miejsc, z których ich ewakuowano. Obiecano im, że jeżeli wrócą do Fukushimy, nie muszą nic robić i nadal będą dostawać pieniądze od rządu. Jeśli jednak zostaną w obozie to nie dostaną ani grosza. I co robią ludzie? Wracają….
Pierwszymi ofiarami promieniowania są zwierzęta – zwlaszcza te domowe jak psy i koty. Pewna kobieta tak się spieszyła do autobusu, który miał ją ewakuować z miejsca zagrożenia, że pobiegła boso przez trawnik ciągnąc za sobą psa na smyczy. Kiedy autobus dojechał na miejsce jej stopy były poparzone promieniowaniem i nie wpuszczono ją do obozu zanim nie przeszła kwarantanny. Jej pies zaczął krwawić z nosa i zdechł w ciągu następnych dwóch dni.
Ciekawie na promieniowanie reagują rośliny. Ich owoce osiągają niezwykłe, gigantyczne rozmiary – zwlaszcza kiedy jest to roślina drugiej albo trzeciej generacji.
Najnowszy plan zabezpieczenia trzech zniszczonych reaktorów w Fukushimie obejmuje zbudowanie muru z…. lodu (!). Mur ma być wkopany na 30 m wgłąb ziemi i ma otaczać cały obiekt. Dzięki temu woda spływająca z gór będzie przepływać przez ten lód nie zabierając ze sobą materialu radioaktywnego i omijając rozgrzane pręty. Problem w tym, że nikt nie wie, gdzie się teraz one znajdują. Nie wiadopmo także, czy takie zamrożnie nie odetnie wód gruntowych od całej okolicy i nie spowoduje katastrofalnej suszy. TEPCO zakończyło kładzenie rur pod lodowy mur w lutym 2016 r. Do końca marca miał się zakończyć proces zamrażania podziemnej partii muru. Nikt nie wie czy mur spełni pokładane w nim nadzieje, bo opracowano go na podstawie symulacji komputerowej. Do tego czasu skażona woda i pył nieprzerwanie zanieczyszczają Pacyfik i sporą część Japonii.
RZEŹNIA!